***
Ana:
Po wizycie u Agi i Crisa, wybraliśmy się z Victorem na kolację do jednej z moich ulubionych restauracji, a potem zaprosił mnie do siebie. Przez cały wieczór i noc nie spałam czekając na telefon ze szpitala. Nie zmrużyłam oka i co gorsze nadal nie otrzymałam żadnych, nowych informacji o stanie zdrowia mojego brata. Dochodziła siódma rano. Stałam w łazience wpatrując się w lustro. Byłam blada, miałam worki pod oczami i ledwo widziałam na oczy. Ogólnie czułam się kiepsko. Czekałam do tej godziny, żeby móc pojechać do Carlesa i w końcu dowiedzieć się od lekarzy jak on się czuje. Właśnie kończyłam myć zęby, gdy drzwi się otworzyły i wszedł Victor. Miał na sobie tylko bokserki i bardzo się zdziwił widząc mnie ubraną i gotową do wyjścia. Bardziej pewnie niepokoił go mój wygląd. Zostałam u niego na noc, bo stwierdził, że nie powinnam być sama. Mimo, że mój umysł był tylko skupiony na moim chorym bracie, to ciało zauważyło brak ubrań, który prezentował Valdes. Jego umięśniony tors i brzuch sprawiły, że przeszły mnie ciarki. Po chwili jednak rozum wrócił i całując blondyna w policzek wyszłam z domu bramkarza. Po dziesięciu minutach jazdy byłam już w szpitalu. Gdy pojawiłam się na oddziale, na którym leżał Carlito, zauważyłam dziwny wzrok pielęgniarek i lekarzy. Patrzyli na mnie ze współczuciem. Byłam zła na dr. Moore’a, który zajmował się moim bratem. Wchodząc na sale czułam się jeszcze bardziej zdenerwowana niż wczoraj. Carles leżał nieprzytomny, a w gardle miał rurkę. Był podłączony do kilku maszyn. Powinien już być przytomny i bez tego wszystkiego. Co tu się dzieje? Usiadłam na brzegu łóżka i pogłaskałam go po nieogolonym policzku. Wyglądał jakby spał, ale czułam, że coś jest nie tak.- Pani Puyol, powinienem już wczoraj do pani zadzwonić, ale nie chciałem niepokoić. – odwróciłam się słysząc głos doktora. Stał w drzwiach patrząc na mnie ze współczuciem. – Możemy porozmawiać na zewnątrz? – kiwnęłam głową i znaleźliśmy się w poczekalni. – Podczas operacji wystąpiły pewne komplikacje. Organizm źle zareagował na lek znieczulający i jego serce stanęło. – na te słowa zamarłam. – Na szczęście udało nam się wznowić pracę serca i dokończyć operację. Do tej pory jeszcze się nie wybudził i nie wiemy ile może to potrwać. Trzeba być dobrej myśli. Bardzo mi przykro. – czułam się jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Z oczu ciekły mi łzy. Zaczęłam się trząść od powstrzymywanego szlochu.
- Jaki lek mu podaliście? – zapytałam, nie bez powodu. Carles od małego ma uczulenie na jeden z leków podawanych w czasie operacji. Lekarze odkryli to, kiedy brat miał wycinany wyrostek. Lekarz spojrzał na mnie zaskoczony pytaniem.
- Podaliśmy diazepam. Stosujemy go zawsze, chyba, że pacjent ma na niego alergię. Ale w przypadku pani brata mogliśmy go użyć. – spojrzałam na niego zszokowana, ale równocześnie coraz bardziej zdenerwowana. Nie zauważyłam nawet, że za mną stali Victor, David, Messi, Gerard i Cristian z Agnieszką. Przyszli przed chwilą, więc raczej nie słyszeli rozmowy.
- Czy pan na głowę upadł?! – podniosłam głos, ale nerwy całkiem mnie poniosły. – Mój brat właśnie na ten lek jest uczulony! Chciał pan go zabić? Powinniście to mieć w karcie. – cała dygotałam z wściekłości. Poczułam rękę na ramieniu, Victor.
- W karcie nie mieliśmy wpisanych żadnych leków, które uczulałyby pani brata. Ktoś musiał źle przeprowadzić wywiad. – Moore był zmieszany.
- Ktoś? To pan powinien przeprowadzać wywiad, a nie ktokolwiek. Jak tylko Carles się obudzi to zabieram go do innego szpitala. – minęłam doktora i pobiegłam do Carlito. Mimo wszystkich rurek przypiętych do jego ciała, położyłam się na łóżku koło niego, kładąc głowę na jego ramieniu i zaczęłam szlochać.
- Wszystko będzie dobrze, obudzisz się.. – powtarzałam. Nie mogę go stracić, nie Carlesa. Nie wiem, kiedy zasnęłam.
***
Victor:
Po tym jak Ana pobiegła do Carlesa, wszyscy spojrzeliśmy ze złością na lekarza. Jak mogli popełnić taki błąd? Czego nie wiemy o stanie naszego kapitana? Nie mogę patrzeć jak Ana cierpi. Chciałbym jej jakoś pomóc, zabrać jej ból. Byłem zdruzgotany jak wszyscy. Usiedliśmy na korytarzu i czekaliśmy, choć sami nie wiedzieliśmy, na co.- Co musieli spieprzyć, że Ana tak się wściekła? – zapytał David spoglądając na resztę. – Ona rzadko się denerwuje, to oaza spokoju.
- Może ktoś powinien do niej pójść. – zaproponował Leo, a Aga pokręciła głową.
- Ona potrzebuje teraz czasu i Carlesa. Dajmy jej trochę pobyć z nim. – odparła, a Cristian złapał dziewczynę za rękę. Ruda oparła mu głowę na ramieniu.
Zebrani byli smutni i martwili się o Puyola. Postanowiłem jakoś pomóc przyjaciółce i przynieść jej kawę i coś do jedzenia. Od wczoraj nie wygląda najlepiej. Pewnie nie spała całą noc. Zawsze bardzo martwiła się o Carlesa, ale tym razem to było coś innego. Tak jakby przeczuwała, że coś się stanie. Gdy wróciłem, koledzy i ruda nadal siedzieli w tym samym miejscu. Minąłem ich i wszedłem do sali, na której leżał Tarzan. Koło kapitana dostrzegłem śpiącą Anę. Przytulona do brata, zwinięta w kulkę, wyglądała jak krucha laleczka, która mogłaby się potłuc przy najmniejszym podmuchu wiatru. Zostawiłem kawę i lunch na szafce nocnej i wziąłem, z łóżka obok, kołdrę. Okryłem dziewczynę i pocałowałem w czoło. Martwię się o nią i to bardzo. Mam nadzieje, że jakoś się ułoży. Za chwilę mamy trening, ale wątpię, żeby ktoś się stąd ruszył. Usiadłem na wolny łóżku i wpatrywałem się w śpiącą dziewczynę i mojego przyjaciela. Było mi ciężko na sercu, a świadomość, że nic nie mogę zrobić była jeszcze gorsza.
No, no... powinnam przestać zostawiać tu wpisy pod notkami! Przecież na moim blogu co chwilę pojawiają się nowe posty, pod którymi czytam tylko: "Brak komentarzy". Zapraszam więc na my-hp-lexicon.blogspot.com . A co do tego rozdziału... Wow, jest naprawdę dobra! Nie dziwię się Ana że się wściekła. Przecież tu chodzi o jej brata! Muszę też przyznać, że to świetny pomysł, żeby spojrzeć na całą sytuację okiem Victora. Myślę, że częściej przydałyby się takie wstawki. Pozdrowionka śle Wierna Fanka Snicki.
OdpowiedzUsuńKrótki, ale sensowny :) Biedna Ana, ale dobrze że Victor jest obok niej :)
OdpowiedzUsuńWeny !