wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział VI.

Ana:

Zawalona pracą zapomniałam o otaczającej mnie rzeczywistości. Zawsze tak było. Takie odcięcie od świata pomagało mi się skupić. Dokańczałam projekt dla jednego z moich klientów. Przez to nadmierne skupienie się na pracy zapomniałam o bardzo ważnej sprawie. Przypomniał mi o niej dopiero David zjawiając się w moim biurze.

- Puyol, co ty tu jeszcze robisz? – zapytał zaskoczony. – Bez ciebie nie zaczną.

- Villa, czego nie zaczną? – byłam nieco skołowana. Zmęczenie dawało mi się we znaki. W dodatku od dwóch dni cały czas mnie mdliło.

- Carles ma operacje, zapomniałaś? – odparł, a ja uderzyłam się dłonią w czoło. Cholera! Kompletnie wyleciało mi to z głowy. Złapałam torebkę i teczkę z projektem.

- Boże, całkiem zapomniałam. Co ze mnie za siostra? – skrzywiłam się, a ten poklepał mnie po ramieniu. – Naprawdę czekają tylko na mnie?

- Tak, jeśli się nie zjawisz, to nasz kapitan nie zgodzi się na operacje. – powiedział, a ja przygryzłam wargę, po czym wyszłam szybko z firmy, a Villa za mną.

***

Miejscem, gdzie miał być operowany mój brat, był Kataloński Instytut Ortopedii i Medycyny Sportowej. Carles wybrał to miejsce, ponieważ znajduje się tu specjalna jednostka zajmująca się stawami kolanowymi. W szpitalu czekali już  prawie wszyscy członkowie drużyny. Przywitałam się z nimi i weszłam na salę, na której leżał mój brat. Przebrany był w szpitalną koszulę. Uśmiechnęłam się do niego przepraszająco.

- Wybacz Carlito, całkiem zapomniałam, że to dzisiaj. – spuściłam głowę. Poczułam jak ściska moją dłoń.

- Nic się nie stało, hermanita. Musiałem przez operacją się z tobą widzieć. Po prostu, to już nie pierwszy zabieg i z każdym ryzyko niewybudzenia się jest.. – nie skończył, bo przerwałam mu w pół zdania i mocno się do niego przytuliłam.

- Nic ci nie będzie. Obudzisz się tak jak z każdym razem i będziesz miał wreszcie zdrowe kolano. – widziałam w jego oczach niepewność. U Carlito to rzadkość. Jeśli już czuje obawę czy strach to stara się tego nie okazywać. Tym razem jednak było inaczej. Bał się. W końcu, to już nie pierwsza operacja.

Z jego kolanem od dawna nie jest dobrze. Gra w piłkę doszczętnie je wyniszczyła. Wcześniej miał artroskopie, a teraz trzeba usunąć mu torbiel Bakera. Według tego, co wytłumaczył mi lekarz, ta torbiel to nagromadzenie płynu w dole podkolanowym w skutek obrzęku. Do pełnej sprawności będzie mógł wrócić najwcześniej za miesiąc. Na pewno nie jest z tego zadowolony, ale w tym wypadku zdrowie jest ważniejsze niż gra w piłkę.
  
- Jesteś wspaniałą siostrą i pamiętaj, że bardzo cie kocham. – ucałował mnie w czoło.

- Ja też cie kocham braciszku, ale nie żegnaj się. Wrócisz do nas za parę godzin i opowiesz nam, o czym śniłeś. – zaśmiał się i jeszcze raz ścisnął moją dłoń.

- Mogę mieć do ciebie prośbę? – zapytał. Widać było, że środki nasenne zaczynały działać. Oczy mu się przymykały. Kiwnęłam głową. – Nie pozwól chłopakom tu siedzieć do końca operacji. Niech idą na trening. Ty też się czymś zajmij. – już chciałam zaprzeczyć, ale widząc jego wyraz twarzy zmiękłam.

- Dobrze hermanito, wszystkim się zajmę. A teraz, dobranoc. Słodkich snów. – pocałowałam go w policzek, a ten uśmiechnął się i chwilę potem już spał. Lekarz wyprosił mnie z sali mówiąc, że czas odwiedzin się skończył. Westchnęłam i usiadłam na plastikowym krześle w poczekalni. Właśnie z sali wyjechało łóżko z Carlesem prowadzone przez lekarza i dwie pielęgniarki. Gdy zniknęło za zakrętem, wszyscy piłkarze, zebrani w poczekalni, spojrzeli na mnie. Czekali na to, co powiem. Martwili się tak jak i ja. Obok mnie usiadł Victor. Położył mi rękę na ramieniu.

- Jak się trzymasz? – zapytał cichym głosem. – Czy nasz kapitan chciał nam coś przekazać?

- Jakoś daję radę. – lekko uniosłam kąciki ust. – Powiedział, że macie jechać na trening. – usłyszałam pomruki niezadowolenia. – Wiedział, że tak zareagujecie. Prosił was, żebyście tu nie siedzieli tylko ćwiczyli. Ja też mam znaleźć sobie zajęcie na te parę godzin. – pokręcili głowami, szeptali chwilę, po czym grupkami ruszyli do wyjścia. Przede mną stanął Messi.

- Daj nam znać, kiedy operacja się skończy, ok? – był nadzwyczaj miły. Może, dlatego, że bardzo przyjaźni się z Carlesem.

- Jasne, nie ma sprawy. Jak tylko czegoś się dowiem od razu zadzwonię. – lekko się uśmiechnął i poszedł za resztą. Zostałam tylko z Valdesem. – A ty nie idziesz z nimi? – pokręcił głową.

- Zostanę z tobą. Nie powinnaś być teraz sama. Na treningu dadzą sobie radę beze mnie. – oparłam głowę na jego ramieniu.

- Dziękuje. – udało mi się tylko wykrztusić. Zastanawiając się, co mogłabym zrobić przez te 5-6 godzin, przypomniałam sobie, że przecież umówiłam się z Agnieszką. Nie wiem, co dzisiaj ze mną nie tak. O wszystkim zapominam. – Przypomniało mi się, że obiecałam Adze, że do niej wpadnę.

- W takim razie odwiedzimy naszą Polkę. – zaśmiał się wstając i pomagając mi się podnieść.

Wyszliśmy z budynku i ruszyliśmy na parking. Dopiero teraz zauważyłam, że cały czas trzymaliśmy się za ręce. Nie przerwałam jednak uścisku. Zdecydowaliśmy się, że pojedziemy autem Vica, bo moje zostało przed firmą. Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Przed nami prezentowała się willa Tomasza. Ogromna, dwupiętrowa, z czarnymi dachówkami, chodnikiem z piaskowej kostki, zielonym idealnie wystrzyżonym trawnikiem, dwoma balkonami i wielkim tarasem prezentowała się cudownie. Postanowiłam mieć podobną, kiedy założę własną rodzinę. Zapukaliśmy, a kiedy usłyszeliśmy zaproszenie, weszliśmy do środka. Przywitała nas mała Isabel, dwuletnia córeczka członka zarządu. Wyciągnęła do mnie rączki, a ja od razu wzięłam ją na ręce i przytuliłam. Ta jednak po chwili chciała iść do Victora. Zaśmiał się i wziął zniecierpliwioną dziewczynkę.

- Ana, Victor, jak miło was widzieć. – na spotkanie wyszła nam pani domu, Luz. – Dawno cie u nas nie było, Ano. – uściskała mnie, a następnie chłopaka, zabierając przy okazji małą.

- Wiesz jak to jest Luz, dużo pracy. – pokiwała głową ze zrozumieniem. – Jest może Agnieszka? Obiecałam jej, że przyjadę w odwiedziny. – uśmiechnęła się.

- Agnieszka! Goście do Ciebie! – ubrała Isabel i zakładała buty. – Ja lecę z małą na zakupy. Rozgośćcie się, do zobaczenia. – to mówiąc wyszła zostawiając nas w dość cichym domu.

Usiedliśmy na kanapie, a Valdes zaczął bawić się moimi włosami, drażniąc się ze mną. Po paru minutach słychać było kroki na schodach i ciche szepty. Za rogu korytarza wyjrzała do nas głowa Agi, a za nią druga, Tello. Spojrzeliśmy z Viciem na nich, na siebie i z powrotem na nich. Ta noc musiała być bardzo interesująca dla naszej pary. Dziewczyna miała fryzurę ‘po seksie’, jak powiedziałby Villa, a ubrania zmięte. To samo tyczyło się napastnika. W dodatku strój chłopaka był jeszcze z wczorajszego przyjęcia u bramkarza. Uśmiechnęłam się do nich, a Victor zaczął się śmiać z ich min. Wyglądali na zawstydzonych i zaskoczonych tą nagłą wizytą.

- Cześć Aga. Wybacz, że się nie zapowiedziałam, ale przypomniałam sobie, że miałyśmy się dzisiaj spotkać. – wstałam i podeszłam do nich, witając się z każdym po kolei. – Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. – westchnęłam i usiadłam z powrotem na kanapie, a para dołączyła do nas.

- Co się stało? – zapytała rudowłosa robiąc zmartwioną minę. – Znowu Fabregas?

- Nie, nie. On się nie odzywa. Chodzi o Carlito. Właśnie zaczęli go operować, a ja strasznie się stresuje. To w końcu kolejna narkoza i nie wiem jak zniesie to jego organizm. – łzy zabłyszczały mi w oczach. Vic złapał mnie za rękę i mocno ścisnął dodając mi tym otuchy. Cris miał minę jakby dostał czymś ciężkim w twarz.

- Boże! Na śmierć zapomniałem o operacji Carlesa. – jęknął i zrobił zmartwioną minę.

Nie tylko ty Tello, nie tylko ty...

2 komentarze:

  1. Uwielbiam nasze połączenie opowiadań :D Teoretycznie te same wątki, ale nie do końca.
    Wyczuwam romans :D I już chce się dowiedzieć kto pierwszy odważy się przyznać do uczucia :D
    Co do Puyola to szkoda mi go :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... wyobrażałam sobie, że Aga ma ciemne włosy, ale rude w sumie też mogą być :) co do tej operacji, cóż... mam wrażenie, że Ana trochę dramatyzuje. Ale z drugiej strony na pewno nie byłoby tego wątku, gdyby nie miał wprowadzać czegoś ważnego... Czekam więc z niecierpliwością na zakończenie rozmowy i ogólnie dalsze wpisy ;D

    OdpowiedzUsuń