środa, 24 lipca 2013

Rozdział XV.

Ana:

Cel wizyty w Polsce został osiągnięty. Aga i Tello się zaręczyli. Wspaniała nowina, cieszy mnie szczęście mojego przyjaciela. Udało mi się zamknąć rozdział, jakim był mój związek z Fabregasem. Kolejny plus. Co do mnie i Vica, to jest już dobrze. Zrobiliśmy sobie małe wakacje w Polsce, gdy reszta wróciła do Barcelony. Pozwiedzaliśmy, zrobiliśmy zakupy, ale przede wszystkim pogodziliśmy się. W końcu byłam w stanie go wysłuchać i wybaczyliśmy sobie. Teraz jest znowu tak dobrze jak było przed kłótnią, ale czuje, że przy najbliższym konflikcie sprawa dziecka wyjdzie. Od wczoraj jesteśmy w Hiszpanii. Wróciliśmy w nocy i nie witając się z nikim pojechaliśmy do Victora i poszliśmy spać. Teraz siedzę i załatwiam parę spraw niecierpiących zwłoki. Między innymi projekty do pracy, koncert charytatywny. Rano zadzwoniła do mnie prezes fundacji na rzecz dzieci z Afryki i zapytała czy nie zaśpiewałabym z Villą naszej piosenki na koncercie. Owszem, mamy wspólną piosenkę, ale nie wiele osób o niej wie. Zdziwiło mnie, ale równocześnie zaskoczyło to wyróżnienie. Zgodziłam się i jak dowiedziałam się od Davida, on też. Jutro mamy próbę, bo dzisiaj mecz. Stresuje się i to chyba bardziej niż piłkarze. To mecz kontra Real Madryt, więc czuje, że to będzie ostra rywalizacja. Wszyscy od rana trenują, a ja zajmuje się pracą. Potem wraz z Carlesem, Agą i Shakirą usiądziemy w strefie dla VIPów i stamtąd obejrzymy to starcie.

***

Cały ranek i przed południe spędziłam na pracy, a godzinę przed meczem czekałam na Carlito, który miał po mnie przyjechać. Gdy byliśmy już na Santiago Bernabeu, zajęliśmy swoje miejsca. Nie tylko ja się stresowałam. Dziewczyny też były nerwowe, a o moim bracie nie wspomnę. On chyba najbardziej to przeżywał. No i zaczęło się. W dzisiejszym meczu wystawieni zostali: Victor, Dani Alves, Gerard Pique, Mascherano, Jordi Alba, Thiago, Busquets, Andreas  Iniesta, Pedro, Leo Messi i David Villa. No i zaczęło się. Gra była spokojna, aż do czasu pierwszej bramki. Strzelił ją Karim Benzema w około piątej minucie meczu. Nadal wierzyłam jednak, że chłopaki sobie poradzą. I nie zawiodłam się. Po nie całym kwadransie bramkę strzelił Leo. Wstaliśmy i zaczęliśmy krzyczeć „Do boju!”.Nadal nasze myśli były pozytywne. Zdziwił mnie brak Ronaldo na boisku. Jednak i bez niego Real grał bardzo dobrze. Nasi oczywiście też.  W czasie przerwy Carles tłumaczył mi, jakie błędy, kto popełnia i co powinni zmienić. Słuchałam go uważnie i zastanawiałam się, co Tito mówi chłopakom w szatni. W drugiej połowie już nie było tak różowo. Ku naszej rozpaczy drugą bramkę wbił dla Realu Sergio Ramos. Lubię gościa, ale teraz to sobie nagrabił. Widać było, że Victor był zdenerwowany. Z resztą nie tylko on. Nadal trzymałam kciuki wierząc, że uda im się, chociaż zremisować. Pod koniec meczu wydarzyło się jednak coś, co było zaskoczeniem zapewne dla wszystkich kibiców Barcelony. W ostatnich minutach spotkania Ramos miał małe zderzenie z Adriano. Sędzia nie odgwizdał faulu i nie podyktował rzutu karnego. To był już koniec spotkania, więc większość się aż tak tym nie przejęła. Jednak coś wywołało poruszenie wszystkich. Wstałam, żeby lepiej zobaczyć i zakryłam usta rękami. Victor doskoczył do arbitra i zaczął na niego krzyczeć. Nie słychać było, co mówi, ale z wyrazu jego twarzy odczytałam, że to nic miłego. Od sędziego odciągnął go Gerard. Ale najgorsze było to, że arbiter pokazał dwie żółte kartki, a następie czerwoną. Spojrzałam zszokowana na Carlito. Też był trochę zaskoczony. Cholera! Mimo, że piłkarze klepali mojego chłopaka po plechach, próbując go pocieszyć, ten nadal się rzucał i wściekał. Jak najszybciej wydostałam się z trybun i stanęłam niedaleko wejścia do szatni Dumy Katalonii. Koło mnie stały dziewczyny i Carlito.
- I co teraz Carles? Jaką karę dostanie?
- O tym zadecydują władze Ligii Hiszpańskiej. Ale myślę, że nie będzie mógł zagrać w minimum dwóch meczach. – pokręcił głową. – Valdes i jego niewyparzony język. Pewnie Tito wstawi za niego Pinto.
- Nie rozumiem, dlaczego aż tak się wściekł. Ten rzut i tak już by nam nie pomógł.
- Co on w ogóle krzyczał? – zapytała Aga, do tej pory milcząca.
- Z tego, co się dowiedziałem to nic miłego. A dokładniej: „Spierdo***eś mecz! Nie masz wstydu!” – odpowiedział jej chłopak. Skrzywiłam się. Zawodnicy zaczęli opuszczać szatnię. Najpierw zwycięska drużyna opuszczała stadion. Podszedł do mnie Sergio.
- Gratuluje wygranej. – uścisnął mnie.
- Dziękujemy – odparł Ramos. – A twój facet pokazał, co potrafi. – zaśmiał się. – Nie sfaulowałem Adriano, serio. – nie był wredny, co jest podobne do niego. Jest jedynym z, niewielu których lubię, mimo, że gra w wrogiej drużynie. – Życzę powodzenia w następnym meczu. I wracaj na boisku Carles, bo widać twój brak. – uścisnął mojemu bratu rękę, kiwnął głową do Agi i Shakiry, po czym wraz z resztą drużyny opuścił stadion. Gdy nasi wyszli wyglądali jakby, ktoś zabrał im światło. Przygaszeni, zmęczeni. Vic wyszedł pierwszy i mijając mnie i resztę bez słowa ruszył do wyjścia. Nadal był w stroju bramkarza. Przeprosiłam wszystkich i ruszyłam za nim. Chłopak minął swój samochód i ruszył do domu piechotą. Szedł szybko i widać było jak wściekły jest. Wróciłam do szatni, wzięłam jego rzeczy, w tym kluczyki i wsiadłam do jego auta. Jechałam do domu szukając Victora. Gdy go znalazłam, zwolniłam i otwarłam szybę.
- Vic, kochanie, wsiądź do auta.
- Daj mi spokój Ana.
- Proszę cie. Pojedziemy do domu, porozmawiamy na spokojnie. Może.. – przerwał mi.
- Powiedziałem coś. Daj mi spokój! – krzyknął i ruszył dalej. Westchnęłam i mijając go pojechałam dalej. Chciał spokoju, to będzie go miał. Widocznie tego potrzebuje. Pojechałam do Leo, bo tam mieli się spotkać wszyscy zawodnicy. Gdy weszłam, wszyscy spojrzeli na mnie. Chyba nie zdziwiło ich to, że jestem sama. Weszłam do kuchni, gdzie zastałam gospodarza i Cesca.
- Leo, polej. – westchnęłam i oparłam głowę na blacie. Nic więcej nie musiałam mówić, szatyn podał mi drinka i nalewając sobie i Fabregasowi usiadł naprzeciwko mnie. Zapowiadał się dość przygnębiający wieczór. Do tego martwiłam się o Victora. Coś czuje, że skończę ten dzień pijana i samotnie pójdę spać.

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział XIV.

Ana:

Siedzenie przy herbacie, w ciszy, to było to, czego potrzebowałam. W głowie kłębiło mi się tysiące myśli. Muszę porozmawiać z Cesciem. To chyba sprawa priorytetowa. Potem wyjaśnić sobie wszystko z Victorem. Choć w sumie, co tu wyjaśniać? Jestem na niego wściekła za to, że na mnie naskoczył i, że nie wspomniał nic o Sarze. Po paru polskich piosenkach, pojawiła się zagraniczna: John Newman – Love Me Again. Idealna na tą sytuację. Wsłuchałam się w nią zapominając na chwilę o tym gdzie się znajduje i kto siedzi obok. Gdy się skończyła spiker, bardzo podekscytowanym głosem ogłosił jakiś komunikat, a potem znowu włączyła się muzyka. Spojrzałam na Sarę, a ta siedziała zszokowana. Co ten facet powiedział? Spojrzałam na nią nic nierozumiejącym wzrokiem.
- Powiedział, że do Polski zawitali kolejni piłkarze hiszpańskiej drużyny FC Barcelony. – wstrzymałam oddech czekając na informacje o tym, kto przyleciał w ślad za nami. – Podobno przyleciało ich dwóch, ale nie wiedzą, kto to. – poczułam się zawiedziona. Nie dość, że nie mogłam się stąd wydostać to jeszcze nie mogę się dowiedzieć, kto przyleciał.  Chwilę później usłyszałam krzyk Agi. Spojrzałyśmy na siebie zdziwione. W kuchni pojawili się Tello i Aga. Trzymali się za ręce, a na ich twarzach widniał uśmiechy. Udało mu się. Mimo podłego nastroju i samopoczucia, widząc radość mojego przyjaciela, uśmiechnęłam się i wstając przytuliłam się do niego.
- Gratuluje braciszku – szepnęłam mu do ucha, a ten równie mocno mnie objął.
- Dzięki siostrzyczko. Ale nie tylko za to, za wszystko. Za to, ze przyleciałaś tu ze mną, za wsparcie i pocieszanie mnie, kiedy tego potrzebowałem. Za pomoc. Mieć taką przyjaciółkę to skarb. – ucałował mnie w oba policzki.
- W końcu, od czego są przyjaciele. – uściskałam Agę. – Dobrze cie znowu widzieć ruda. Tylko błagam, nie rób nam tego więcej. – zaśmiała się i przytuliła mnie.
- Obiecuje, że nie będę. Dziękuję, że go tutaj sprowadziłaś.
- To nie tylko moja zasługa. Gdyby nie twoja przyjaciółka Sara, nie wiedzielibyśmy gdzie Cię szukać.
- A tak poza tym to chyba będziemy mieli gości - Sara zmieniła temat nie potrafiąc zatrzymać tej informacji dla siebie.
- Gości? To znaczy kogo? – zapytał zdziwiony Tello.
- W radiu mówili, że dwóch zawodników Barcy zawitało do Polski. – usiadłam na krześle. – Niestety nie wiedzą jeszcze kto. Kogo zakładasz? – już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, gdy usłyszeliśmy krzyki i pstrykanie aparatów. Podeszłam do okna i zamarłam. Dołączyła do mnie reszta. Albo mi się przywidziało albo przez tłum fotoreporterów przedzierali się Victor Valdes i Cesc Fabregas. Oni oboje tutaj? Czułam, że serce szybciej mi bije i zaczyna mi się robić gorąco ze zdenerwowania.
- Skąd oni wiedzą, gdzie ja mieszkam? - wypowiadając te słowa Aga spojrzała na Sarę.
- Na mnie nie patrz, to nie moja sprawka.
- Tello, komu mówiłeś, że lecimy do Polski? –zapytałam nie odwracając twarzy od okna.
- No yyy... wyrwało mi się przypadkiem ... - jąkał się nie wiedząc jak mi o tym powiedzieć.
- Komu?! - warknęłam przerażona.
- Valdes do mnie dzwonił... Dzwonił jak byliśmy już w hotelu.. - spuścił głowę, bojąc się najgorszego.
- Cristian! A myślisz, że dlaczego wyłączyłam telefon? Przyjechały dwie osoby, które teraz najmniej chce widzieć. Nie rozumiesz tego? Cholera Tello! – minęłam ich i zaczęłam ubierać buty.
- Dokąd się wybierasz? – zapytała Aga.
- Wychodzę. – to mówiąc wyszłam z mieszkania starając się nie trzasnąć drzwiami z gniewu. Zbiegłam po schodach na dół i otworzyłam drzwi na zewnątrz. Miałam łzy w oczach. Wpadłam na tłum paparazzi, którzy od razu zaczęli robić mi zdjęcia. Zakryłam dłonią twarz i próbowałam przedostać się do auta. Przez to, że zakryłam twarz, nie zauważyłam, że piłkarze się do mnie zbliżyli. Poczułam jak unoszę się nad ziemią i po chwili ląduje z powrotem na klatce schodowej. Valdes postawił mnie na ziemię. Byłam wściekła.
- Po co to zrobiłeś?! Wyszłam po to, żeby się z tobą nie spotkać.
- Ale Ana, daj mi wyjaśnić.. Ja.. – przerwałam mu jednak odpychając jego wyciągniętą dłoń.
- Daj mi spokój Victor.  – spojrzałam na Cesca. – A my chyba musimy porozmawiać. – kiwnął tylko głową. Był zmieszany i wyglądał jakby czuł się winny. Bramkarz chcąc nie chcąc poszedł na górę zostawiając nas samych. Odetchnęłam z ulgą. Złość na niego, którą czułam w Hiszpanii nadal mi nie przeszła.
- Cesc, ja.. powinnam cie przeprosić. Nie powinnam.. – przerwał mi jednak, nie pozwalając skończyć.
- Nie Ana, to ja cie przepraszam. – zbliżył się do mnie o parę kroków. – Ok, poczułem się zraniony, kiedy się dowiedziałem, ale mimo to nie powinienem zrobić z tego takiej awantury. Nie powinienem był wykrzyczeć ci tego i to przy wszystkich. Teraz dopiero widzę, jak bardzo boli cie ta sprawa. Zachowałem się jak dupek. Wybacz mi. Po prostu, kiedy dowiedziałem się, że miałem synka.. Coś we mnie pękło. Nasz synek. – położyłam mu rękę na ramieniu. – Dlaczego mi wtedy nie powiedziałaś?
- Chciałam ci powiedzieć, naprawdę chciałam. Nie umiałam się zebrać na odwagę. Szczególnie po tym jak dowiedziałam się, że regularnie zdradzałeś mnie z Danielą. – opuścił głowę. – Gdy już się zdecydowałam, że ci powiem i pokaże zdjęcie USG, ty oznajmiłeś mi, że Daniela jest w ciąży. – wspomnienia tamtej chwili pojawiły się znowu w mojej głowie. Zabolało. – Stwierdziłeś, że odchodzisz by być z nią dla dobra twojej córeczki. Dlaczego, więc miałam ci wtedy powiedzieć? Zmieniłbyś zdanie? – łzy ciekły mi z oczu. Odsunęłam od niego rękę. – Potem nie umiałam przeboleć twojego odejścia. Gdybym myślała wtedy o naszym synku, to przeżyłby. I teraz.. – rozpłakałam się na dobre i zakryłam dłońmi twarz. Fabregas przytulił mnie do siebie i gładził delikatnie po plecach.
- Nie powinienem był odchodzić do niej tylko z powodu dziecka. Nie tak, że nie kocham Lei, bo bardzo ją kocham. Ale nie kocham jej matki. Uświadomiłem sobie to dopiero teraz. Teraz, gdy straciłem cie na dobre. Wszystko zaprzepaściłem. Proszę Ana, wybacz mi. – spojrzałam na jego twarz. Płakał.
- Teraz już nic to nie zmieni Cesc. – wyszeptałam zdławionym głosem.
- Wiem Ana. Ale mimo tego chciałbym, żebyśmy nadal się przyjaźnili. Nie chce przestać cie widywać.
- Zawsze będziesz w moim życiu. Jakaś część mnie zawsze będzie cie kochać. Nawet, jeśli stracimy kontakt to i tak będziesz mi bliski. – otarłam mu łzy z policzków. Spojrzał mi w oczy i delikatnie mnie pocałował. Nie zaprotestowałam. Wiedziałam, że się żegna. Z naszą miłością i przeszłością. Odwzajemniłam pocałunek. Ja też potrzebowałam zamknięcia tego rozdziału. Odsunął się ode mnie.
- Zawsze będę cie kochał Ana. – westchnął i lekko się uśmiechnął. –Myślę, że powinniśmy wrócić. Co ty na to? – nie miałam ochoty oglądać Victora. Pokręciłam głową. – Ana, nie chce się wtrącać, ale daj mu szansę. W samolocie mieliśmy dużo czasu na rozmowę i widzę jak on bardzo cie kocha. Wie, że źle zrobił. Nie może sobie wybaczyć swojej reakcji. Jesteście idealnie dobraną parą, pozwól, żeby dalej tak było. – zdziwiły mnie jego słowa. Chciał, żeby była z innym, choć sam mnie kocha? Zmienił się i to diametralnie. Wreszcie dojrzał.
- Dziękuje Cesc. – wyszeptałam i wtuliłam się w niego. Tylko tyle wystarczyło. Te jedno słowo oddawało wszystkie moje uczucia.

Rozdział XIII.

Ana:

"Jesteśmy już na lotnisku w Polsce. Jedziemy do hotelu DeSilva Inn.
Spotkajmy się jutro koło 10:00.
Ana"

Takiego smsa wysłałam przed chwilą Sarze. Dzisiaj potrzebowałam tylko mocnego drinka, gorącego prysznica i miękkiego łóżka. Smsy od Victora tylko mnie dobijały. Wyłączyłam telefon, bo było ich już zbyt wiele jak na jeden dzień. Tello też stwierdził, że dzisiaj odpuści sobie spotkania i porządnie się wyśpi. Ledwo wysiedliśmy z samochodu, a otoczył nas tłum dziennikarzy. Cristian wziął mnie pod rękę i zaprowadził do środka. Odebraliśmy klucze do naszych apartamentów i wsiedliśmy do windy. Od naszej rozmowy z samolocie milczałam. Nie miałam ochoty na żadne kontakty międzyludzkie. Wychodząc życzyliśmy sobie dobranoc i rozdzieliliśmy się do naszych pokoi, znajdujących się koło siebie. Mimo drinka i prysznica, ta noc była dla mnie bezsenna.

***

Rano doprowadziłam się do porządku i zeszłam do hotelowej restauracji na śniadanie. Czekał tam już na mnie Tello. Uśmiechnął się, choć było widać, że też nie za wiele spał. Oboje zamówiliśmy jajecznicę, która była przepyszna. Właśnie kończyliśmy posiłek rozmawiając o zbliżającym się meczu Barcy z Realem Madryt, gdy podszedł do nas recepcjonista z jakąś dziewczyną. Blondynka o niebieskich oczach. Typowo słowiańska uroda. Była ładna. Nic dziwnego, że Victor z nią flirtował. Podobno wszyscy lecą na blondynki. Usiadła i zaczęliśmy rozmowę o moim planie. Planie połączenia Cristiana i Agi.

***

Gdy wszystko zostało ustalone, wsiedliśmy w trójkę do wynajętego przez Tello samochodu i pojechaliśmy do domu Agnieszki. Sara siedziała z przodu i kierowała piłkarza, a ja usiadłam z tyłu pogrążona we własnych myślach. Z tego stanu wyrwał mnie Cristian wołając mnie po imieniu.
- Ana, wstawaj! Wszystko okej? – mówił po hiszpańsku, nie przejmując się polką siedzącą obok.
- Nic nie jest w porządku Cristian i dobrze o tym wiesz. Boje się.. boje się, że go straciłam. – powstrzymywałam łzy napływające mi do oczu. – Ale teraz koniec moich żali. Jestem tu dla ciebie, więc idźmy już. – kiwnął głową i pomógł mi wysiąść. Pod domem Agi roiło się od fotoreporterów. Ledwo udało nam się dostać do klatki. Drzwi otworzyła nam mama polki i zaprosiła do środka. Sara poprosiła ją o coś, a ta kiwnęła głową i zniknęła w pokoju naprzeciwko drzwi wejściowych. Po chwili blondynka zniknęła w tamtym pokoju, a my stanęliśmy przy drzwiach. Mogliśmy usłyszeć rozmowę dziewczyn, choć nie za wiele z niej rozumieliśmy.

- Znowu płakałaś - nie spytała, lecz stwierdziła Sara. Odpowiedziała jej cisza.
- Dlaczego płakałaś? – zapytał Tello wchodząc do pokoju. Rudowłosa siedziała przez chwilę sparaliżowana. Uniosła głowę i spojrzała na chłopaka.
- Tello - wydusiła z siebie. Ubrana była w rozciągnięty dres, a włosy związała w kucyk lub kok, sama nie wiem. Widać było, że nie jest z nią za dobrze. To tak jak ze mną. Weszłam do pokoju za nim. - Zostawcie mnie samą, proszę.
- Nigdy Cię nie zostawię. - podszedł do dziewczyny i siadając na łóżku złapał jej dłoń.
- To my może wyjdziemy - powiedziała Sara i wyszła, a ja razem z nią, uśmiechając się do Agnieszki z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wyszłyśmy na korytarz. Oparłam się o ścianę i spojrzałam na blondynkę. Chyba trochę wystraszyła ją perspektywa zostania sam na sam ze mną.
- Chyba musimy sobie coś wyjaśnić. – zaczęłam, pamiętając o tym, żeby mówić po angielsku.
- Doprawdy? Co takiego? Chodzi o Victora? – dobrze wiedziała, o co chodzi, ale próbowała to odwlekać.
- Tak, chodzi o niego. Widziałam, że dużo pisaliście ze sobą. Zgaduje, że chciałaś czegoś więcej niż tylko flirt, a on nagle przestał się odzywać? Nie mam do ciebie pretensji czy coś. W końcu, kiedy utrzymywaliście kontakt to nie byłam z nim.
- A teraz jesteś i dlatego urwał ze mną kontakt bez słowa? – widać było, że zranił ją tym. Ja mu swoje powiem.
- Za pewne tak. Gdybym wiedziała, że jest taka sytuacja to na pewno nie pozwoliłabym na coś takiego. Z resztą, nie wiem czy to już nie koniec nas. – westchnęłam. – Ale to teraz nieistotne. Najważniejsze jest, żeby Aga wyznała Tello, że też go kocha i żeby byli szczęśliwi. Po to tu jestem. – zaskoczyłam ją tym wyznaniem. Położyła mi rękę na ramieniu.
- Mimo, że jestem teraz zła na Valdesa i cholernie zazdrosna, to polubiłam cię. Cieszę się, że Agnieszka mogła liczyć w Hiszpanii na kogoś takiego jak ty. Dziękuje. – to mówiąc przytuliła mnie, a ja lekko zaskoczona odwzajemniłam gest.
- Chciałam teraz zostawić ich samych, ale niestety nie ma szans, żebym wydostała się stąd. Co proponujesz? – zaprowadziła mnie do kuchni, a tam włączyła radio.
- Zostaje nam czekać, aż sobie pójdą. – to mówiąc postawiła wodę na herbatę i zaczęła nucić jakąś polską piosenkę.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział XII.

Ana:

Z łazienki wyszłam pierwsza. Jednak wzięliśmy wspólną kąpiel zamiast prysznica. Vic postanowił poleżeć w wodzie dłużej. Ja miałam do skończenia papierkową robotę. Ubrałam się i suszyłam ręcznikiem włosy, gdy zaczął dzwonić telefon Victora. Za pierwszym razem nie zdążyłam odebrać. Zaczął dzwonić drugi raz i usłyszałam głos mojego chłopaka.
- Kochanie, jak możesz to odbierz! – krzyknął. Spełniłam, więc jego prośbę i odebrałam, nie patrząc, kto dzwoni.
- Hi Victor – usłyszałam kobiecy głos mówiący łamaną angielszczyzną.
- Z tej strony Ana. Słucham? – mój angielski był bardzo dobry, więc nie miałam problemu ze zrozumieniem nieznajomej.
- Czy jest Victor? Muszę z nim porozmawiać. Chodzi o Agnieszkę. – na dźwięk imienia polki od razu zainteresowała mnie tożsamość kobiety.
- Niestety w tej chwili nie może podejść. Ale jeśli chodzi o Agę to ja również mogę pomóc. Z kim mam przyjemność?
- Przepraszam za brak manier. Jestem Sara, przyjaciółka Agnieszki. Chciałabym pomóc jej i Tello. – zawahała się.
- A jak chcesz to zrobić? – zainteresowała mnie.
- Mam pomysł jak pomóc waszemu przyjacielowi i Adze. Niech Cristian przyjedzie tutaj.
- Tutaj to znaczy gdzie?
- Do Polski. Zaskoczy Agę i wtedy nie będzie miała gdzie uciec i będzie musiała z nim pogadać. – dziewczyna miała dobry pomysł, ale zbyt piękny.
- A jeśli jednak go nie wysłucha?
- Już ja się o to postaram. Twoim zadaniem jest tylko ściągnięcie tu piłkarza. – ta nasza polka ma naprawdę wspaniałych przyjaciół.
- Dobrze, porozmawiam z nimi i dam ci znać. Do usłyszenia. – to mówiąc, rozłączyłam się. Już nie musiałam być miła. Skąd ta dziewczyna ma numer mojego chłopaka? Czy to pierwszy raz jak się z nim kontaktuje? Jestem osobą, która szanuje cudzą prywatność i nie jest zazdrosna. Ale ostatnio życie mnie karze za te zbyt wielkie zaufanie. Postanowiłam złamać swoje reguły i sprawdzić telefon Vica. Znalazłam głównie smsy do mnie i chłopaków, ale także do niej. Dużo wiadomości. Flirtował z nią od urodzin Agnieszki. To wtedy Sara musiała go poznać. Cholera. Przemilczę to, może sam się wytłumaczy. Odłożyłam komórkę i w tym momencie wyłonił się z łazienki jej właściciel. W samym ręczniku przewiązanym przez biodra. Wyglądał tak apetycznie, że, mimo iż byłam zła miałam ochotę pozbyć się materiału, który zasłaniał jego boskie ciało. Objął mnie w talii.
- Kto dzwonił? – zapytał mrucząc mi do ucha.
- Sara. – powiedziałam, po czym wyplątałam się z jego objęć i wyszłam z pokoju. Zbiegłam do salonu i jak najszybciej opowiedziałam o pomyśle polki, Tello.

***

Tydzień minął mi jak mrugnięcie okiem. Głównie siedziałam w pracy. Mieliśmy duże projekty i miałam dużo roboty. Z Victorem mieliśmy ciche dni, ale teraz rozmawiamy normalnie. Zamietliśmy sprawę Sary pod dywan, póki co. Ale wiem, że to przy najbliższej okazji ona wyjdzie. Wróciłam do domu zmęczona i bez ochoty na cokolwiek poza miękkim łóżkiem. Jak się jednak okazało, w salonie było małe zebranie drużyny. Połowa zawodników Barcelony zajęła pokój i o czymś rozmawiali śmiejąc się. Gdy weszłam wszyscy przywitali się chórem. Uśmiechnęłam się, pomachałam im i poszłam do kuchni. Nie widziałam wśród nich Tello. Pewnie załatwiał sprawy związane z wyjazdem. Był bardzo podekscytowany pomysłem i chciał lecieć już wtedy, gdy mu go przedstawiłam. Udało mi się jednak go przystopować. Jadłam właśnie obiad, który ugotował mi mój chłopak, gdy nagle w pokoju obok zapadła cisza. Zdziwiło mnie to. Po chwili w kuchni pojawił się wkurzony Fabregas. Zmierzył mnie wzrokiem i zaczął się miotać po kuchni.
- Miałaś mi zamiar kiedyś o tym powiedzieć?! – krzyknął.
- Cesc, o czym? Co się stało?  - próbowałam mówić spokojnie, ale głos mi drżał. Słysząc moje pytanie, chłopak wziął z blatu pusty talerz i cisnął nim w podłogę.
-  I ty jeszcze pytasz?! Chciałaś długo przede mną ukrywać, że mieliśmy dziecko?! Byłem jego ojcem, miałem prawo wiedzieć! – dowiedział się. Tylko jak? Wiedziałam tylko ja i lekarz. Do oczu napłynęły mi łzy. Wspomnienia mnie przytłoczyły. Zgadywałam, że teraz wszyscy piłkarz słyszą naszą wymianę zdań.
- A po co miałam ci mówić? – powiedziałam zdławionym głosem. – Zmieniłbyś zdanie? Zostałbyś? Wątpię. Odszedłeś do Danieli, bo spodziewała się twojego dziecka. Wybrałeś ją. – głos mi się łamał. – Najpierw mnie z nią zdradziłeś, a potem do niej odszedłeś. I ty mi mówisz o poczuciu sprawiedliwości i uczciwości? – wstałam, a łzy ciekły mi w oczu. – Pieprz się Cesc! – krzyknęłam i wybiegłam tylnymi drzwiami. Dogonił mnie Victor. Złapał mnie i odwrócił w swoją stronę.
- Kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć? – no nie, jeszcze on ma pretensje?
- Nie musiałam nic ci mówić. To moja sprawa. – zirytował się.
- Teraz już nie tylko twoja. Jesteśmy razem, pamiętasz?
- Co nie znaczy, że muszę ci się spowiadać w mojej przeszłości!
- Może jednak powinnaś skoro ukrywasz coś takiego jak dziecko!
- A ty może mi o wszystkim mówisz? A Sara? Jakoś nie wspomniałeś o płomiennym flircie z nią! – byłam zła i rozżalona, że także Valdes dołączył do nagonki na mnie. Zabolały mnie jego oskarżenia. - To było moje dziecko! Straciłam je i do tej pory nie potrafię się z tego otrząsnąć, a ty robisz mi wyrzuty, bo ci nie powiedziałam?! Nikt nie wiedział! Zadowolony? To super. – miałam już dość tego wszystkiego. Wsiadłam do auta i ruszyłam z piskiem opon. Będąc w domu spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i pojechałam do Cristiana. Gdy otworzył drzwi, był kompletnie zaskoczony moim widokiem. Nie dziwiłam mu się. Zapłakana dziewczyna z torbą podróżną na ramieniu.
- Co się stało? – zapytał obejmując mnie.
- Lecimy do Polski i to najszybszym samolotem jakim można.

***

Całą podróż przepłakałam wtulona w ramię Cristiana. Próbował mnie pocieszyć, po tym jak opowiedziałam mu o wybuchu Cesca i kłótni z Viciem. Przed lądowaniem doprowadziłam się do porządku w samolotowej łazience. Byłam blada, a oczy miałam czerwone od płaczu. Lecieliśmy prywatnym samolotem zarządu. Gdy wysiedliśmy na lotnisku w Pyrzowicach przywitał nas tłum paparazzi. Flesze mnie oślepiały, a poza tym nie wyglądałam zbyt okazale, żeby ktoś robił mi zdjęcia. Tello podał mi ciemne okulary, a ja szybko z nich skorzystałam. Objął mnie ramieniem i torował nam trasę do przygotowanego dla nas samochodu. No to, witamy w Polsce.

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział XI.

Ana:

Z moich rozmyślań wyrwały mnie krzyki dochodzące z dołu. Otworzyłam oczy wystraszona. Z kim Victor się kłóci? Po chwili na schodach było słychać szybkie i głośne kroki. Słyszałam jak ktoś otwiera każde drzwi po kolei. Jakby czegoś szukał. Lub kogoś. W momencie, kiedy o tym pomyślałam, drzwi do łazienki otwarły się z hukiem i wbiegł wściekły Tello. W jego oczach widać było ból, strach, frustrację i gniew.
-Gdzie ona jest?! To na pewno ty namówiłaś ją do wyjazdu! – podszedł do wanny i złapał mnie za nadgarstki. Ścisnął je mocno i wpatrywał się we mnie z wrogością, jakiej nigdy u niego nie widziałam. – Wiesz o wszystkim, prawda?! Wiedziałaś od początku! – w oczach miałam łzy. Nadgarstki bolały tak, że spodziewałam się wielkich siniaków, kiedy tylko zawodnik mnie puści. Ten jednak nadal mnie trzymał i czekał aż coś odpowiem.
- O czym ty mówisz Cris? Gdzie, kto jest? – byłam wystraszona i zszokowana zachowaniem Tello. Coraz bardziej zaczynałam się go obawiać, mimo, że przyjaźnimy się od dawna i wiem, że nie zrobiłby mi krzywdy. Nie wiem, kiedy w łazience pojawił się Victor i odciągnął ode mnie Cristiana. Wykręcił mu ręce do tyłu. Był równie zdezorientowany jak ja, ale także wściekły.
-Ana, wszystko w porządku? – zapytał blondyn nadal trzymając Tello w stalowym uścisku. Kiwnęłam głową.
- Cristian.. Co się stało? – zapytałam łagodnie. Na dźwięki mojego głosu chłopak uspokoił się i przestał się szarpać. Mimika jego twarzy diametralnie się zmieniła. Wściekłość ustąpiła bólowi.  – Victor, puść go. – bramkarz pokręcił głową. – Proszę, wypuść go. – spojrzałam na niego próbując pokazać, że już jest okej, choć tak na prawdę cała dygotałam w środku. Chłopak w końcu ustąpił i puścił Tello. Ten padł na kolana i schował twarz w dłoniach.
- Agnieszka wyjechała.. – powiedział zduszonym głosem. – Odeszła, bez słowa. Zostawiła mnie. Powiedziałem, że ją kocham, a ona.. Ona mnie zostawiła. Dlaczego? – głos mu się łamał. Widząc go w takim stanie serce mi się krajało. Dlaczego Aga zrobiła coś takiego? Nie rozumiem. Nie mogę jednak jej oceniać nie znając jej wersji. Muszę się z nią skontaktować. Najpierw jednak postanowiłam pomóc przyjacielowi. Sięgnęłam po ręcznik i szczelnie się nim owinęłam. Podeszłam do klęczącego bruneta i z pomocą mojego chłopaka pomogłam mu podnieść się na nogi.
- Zejdź z Victorem do kuchni, zaraz do was dołączę. – kiwnął głową i ze łzami w oczach poszedł za blondynem na dół. Ubrałam ostatnią parę czystej bielizny, jaką miałam i koszulkę Vica, po czym dołączyłam do chłopaków. Muszę zabrać z domu więcej rzeczy albo zdecydować gdzie mieszkam. Tello siedział na stołku barowym trzymając w dłoniach szklankę z whiskey. To średnio dobry pomysł, żeby pił, ale to mu pomoże się uspokoić. Usiadłam obok niego.
- Cris, ja na prawdę nie miałam pojęcia, że Agnieszka wyjechała. Dowiedziałam się tego od ciebie, przed chwilą. My teraz z Victorem, byliśmy przez dwa dni odcięci od świata. Gdybym wiedziała to próbowałabym ją zatrzymać, powiedziałabym ci o tym. Jesteśmy przyjaciółmi. – położyłam mu rękę na plecach.
-Teraz już wiem. – odwrócił się do mnie. – Ana, przepraszam. Zrobiłem ci krzywdę. – spojrzeliśmy na moje nadgarstki, na których zaczęły pojawiać się siniaki.
- Nie panowałeś nad sobą. Rozumiem to, ale nie strasz mnie tak więcej. – kiwnął głową i przytulił mnie do siebie.
- Takiej przyjaciółki to ze świecą szukać. Dziękuje, że jesteś. – szepnął. Było z nim źle, widziałam to. Nigdy tak nie przeżywał zerwania. Puścił mnie i wyjął z kieszeni złożoną kartkę. Podał mi ją. To list od Agnieszki. Choć list to za dużo powiedziane. Raczej parę słów.

"Przepraszam Cię za wszystko. Za bardzo bałam się tego wszystkiego. Zapomnij o mnie, lecę do Polski. Agnieszka"

Tylko tyle? Zostawia go i mówi, że ma zapomnieć. Nie pomyślałabym, że tak się zachowa. Nie mogłam patrzeć na cierpienia przyjaciela. Postanowiłam, że dowiem się, co się stało.

***

Minęły dwa dni. Przez ten czas Tello pozostał w domu Victora. Ja również. Przychodzili piłkarze i próbowali go rozerwać, była Shakira z małym Milankiem, Tomek i Luz. Chłopak jednak nadal zachowywał się jak duch. Trzeba było go zmuszać, żeby coś jadł i spał. Nie chodził na treningi, snuł się po domu jak cień. Nie wiedzieliśmy już jak możemy mu pomoc. Do tego, nie umiałam złapać polki na skypie. Razem z Viciem dzwoniliśmy do niej parę razy, ale odrzucała połączenia. Postanowiłam wejść teraz, póki miałam chwilę czasu przed pracą. Udało się! Jest dostępna. Dzwoniłam parę razy, ale nie raczyła odebrać. To było do przewidzenia. Postanowiłam, że do niej napisze.

Ja: Możemy porozmawiać? Bo chyba mamy, o czym.
Aga: Ana, proszę ... : (
Ja: Starałam się ciebie nie oceniać. Powiesz mi, dlaczego?
Aga: To zbyt skomplikowane, przynajmniej dla mnie.
Ja: Nie wtrącałabym się w to gdyby nie to, że Cristian to mój przyjaciel. Nie mogę patrzeć jak cierpi. Obiecałam mu, że się dowiem, o co chodzi.
Aga: Ten cały wasz świat mnie przerósł. Przerosły mnie jego uczucia. On musi o mnie zapomnieć, ja sobie nie poradzę z tym wszystkim. Ja jestem nikim w tym waszym świecie celebrytów.
Aga: Tak prędzej czy później musiałabym wrócić do Polski...
Ja: Aż tak gwiazdorzymy? Posłuchaj, wiem, że to nie łatwe. Mi też nie jest łatwo, mimo, że jestem do tego przyzwyczajona. On nie zapomni, zrobi wszystko byś wróciła. Znam go i wiem, że to, co czuje do ciebie to coś poważnego. Rozumiem, że się boisz, ale mogłaś, chociaż z nim porozmawiać, powiedzieć mu wszystko, a nie uciekać bez pożegnania.
Ja: Chłopaki są wściekli. Cris nie jest sobą, nie możemy mu pomóc.
Aga: Ana ja nie potrafię. Przepraszam was .. : ( #offline

Westchnęłam. Uciekła, znowu. Próbowałam, nic więcej nie mogę zrobić. Wyłączyłam laptopa i udałam się do pracy.

***

Wróciłam późnym popołudniem. Cristian siedział na kanapie z telefonem i non stop wypisywał smsy do Agnieszki. Victora nie było. Zapewne mieli jeszcze trening. Zjadłam sałatkę, którą zrobiłam przed wyjściem i poszłam na górę się położyć. Byłam zmęczona, a rozmowa z Tello była bezcelowa. Nie odzywał się do nikogo. Zamknął się w swoim świecie, a jedyne, co robił to pisał na telefonie. Poza tym, dzień minął całkiem dobrze. Jose mówił, że Jason czuje się coraz lepiej. Przeszczep się przyjął i mały jutro wychodzi do domu. Mój przyjaciel jest przeszczęśliwy i razem z Blancą zaprosili mnie i Tello na obiad. Jako podziękowanie za oddanie szpiku. Oczywiście mam wziąć ze sobą Victora, bo Jason jest jego wielkim fanem. Tylko jak tutaj przekonać Crisa? Moje rozmyślania przerwał Vic. Pocałował mnie w czoło i położył się naprzeciwko mnie.
- Jak ci minął dzień kochanie? – pogładził mnie po policzku. Sam wyglądał na wycieńczonego.
- Był nawet całkiem w porządku. Jesteśmy zaproszeni na obiad do Martinezów. My i Cristian. – westchnęłam. – A jak tobie minął dzień? Widzę, że Vilanowa dał wam dzisiaj niezły wycisk.
- Oj tak, długi, męczący trening nam zgotował. Jest wściekły na całą tą sytuacje z Tello i wyżywa się na wszystkich. – przytuliłam się do niego. – Skarbie, potrzebuje prysznica. Dołączysz? – uśmiechnął się słodko.
- Wiesz, co, chętnie. Potrzebuje chwili odprężenia. – pocałowałam go i wstając udaliśmy się do łazienki. Zastanawiam się, co dalej będzie z Crisem. Czy się otrząśnie? Mam nadzieje, że tak, bo go potrzebujemy. Nie może się tak łatwo poddać. Nie on. Nie teraz.

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział X.

Ana:

Leżąc w objęciach Victora czułam się bezpieczna i szczęśliwa. Sama nie wiem dlaczego. Można powiedzieć, że od zawsze mi się podobał. Jeszcze zanim zaczęłam spotykać się z Cesciem. On traktował mnie jak kumpelę i młodszą siostrę, więc nic nie mówiłam tylko traktowałam go tak samo. Może to dziwnie teraz wygląda, że dopiero co była ta sytuacja z Fabregasem, a ja już jestem w ramionach innego. Ale to jest o wiele bardziej skomplikowane niż mogłoby się wydawać. Moje rozmyślania przerwał blondyn. Pocałował mnie w czubek głowy. Uśmiechnęłam się. Od dwóch dni opiekował się mną i dbał, aby niczego mi nie brakowało. Mieszkałam przez ten czas u niego, a jedynym zajęciem było leżenie. Valdes nie pozwalał mi wstawać twierdząc, że powinnam się zregenerować. Teraz mieliśmy popołudniową drzemkę. Może teraz to wyglądać tak jakby między nami do czegoś doszło, ale tak nie jest. Pocałunki, przytulanie i owszem. Ale nic więcej. Vic za bardzo traktował mnie jak porcelanową laleczkę.

- Victor.. – wiedziałam, że musimy w końcu porozmawiać.
-  Słucham cie mała. – uśmiechnął się i pogładził mnie po plecach. Podniosłam się i usiadłam po turecku. Chłopak zrobił to samo siadając naprzeciwko mnie.
- Musimy pogadać. – tylko kiwnął głową i zamyślił się. – Ostatnio dzieje się między nami coś co jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Zawsze się o mnie troszczyłeś i w tej kwestii nic się nie zmieniło, ale było to czysto przyjacielskie. Teraz czuje, że to coś o wiele głębszego. Zastanawia mnie, dlaczego teraz. Dlaczego dopiero od twojej imprezy? – zamilkłam wpatrując się w niego.
- To nie zaczęło się od imprezy, a dużo wcześniej. Spodobałaś mi się od razu jak cie poznałem. Wesoła, pełna życia, piękna i inteligentna kobieta. – uśmiechnął się słodko. – Mój ideał.  Zanim zdobyłem się na odwagę, żeby coś zrobić to pojawił się Cesc. – widząc moją zaskoczoną minę mówił dalej. – Owszem, nie mówiliście nikomu o waszym romansie, ale ja to zauważyłem. Wasze ukradkowe spojrzenia, gesty. Stwierdziłem, że nie będę wchodził między was. Odpuściłem i dlatego traktowałem cię jak przyjaciółkę. Jednak nigdy nie byłaś tylko nią. Dowiadując się co zrobił ci Fabregas, miałem ochotę zmasakrować mu twarz. – przez chwilę na jego twarzy widać było gniew. – Widziałem jak cierpiałaś i ciężko było mi na to patrzeć. Stwierdziłem, że nie powinienem wtedy ustępować. – zbliżył się do mnie. Siedział tak blisko, że nasze twarze dzieliło niewiele. – Nie powinienem pozwolić ci z nim być. Musisz mi coś powiedzieć. Nadal go kochasz? – widać, że od mojej odpowiedzi zależało wszystko. Myślałam o tym od wydarzeń w domu Victora. Nie musiałam trzymać go długo w niepewności.
- Vic, przeżyłam parę nie zapomnianych chwil z Cesciem. Zawsze będzie jakąś częścią mnie. Ale niewielką. Ty byłeś zawsze blisko. Od kiedy cie zobaczyłam to myślałam tylko o randce z tobą. Ale ty traktowałeś mnie jak kumpele lub młodszą siostrę. Poza tym co chwile widziałam cie z inną. Dlatego dałam sobie spokój, a potem pojawił się Fabregas. Po wydarzeniach z Agnieszką i tym wszystkim przemyślałam parę spraw. Zrozumiałam, że już od dawna nie kocham Cesca. Od momentu naszego rozstania. Teraz to były uczucia które pamiętałam z tamtego okresu. Przez jego miłosne wyznania skrzywdziłam Agę. Mimo wszystko, ty zawsze byłeś kiedy cie potrzebowałam. – dotknęłam dłonią jego policzka. W jego oczach było tyle emocji naraz. Objął mnie w talii opierając czoło o moje czoło. – To zawsze miałeś być ty. Tylko ciebie chce Victor. – wyszeptałam, a łzy cisnęły mi się do oczu. Chłopak pocałował mnie i wtulił twarz w moje rozpuszczone włosy. Głaskałam go po głowie i czułam, że moje ciało już ma plany co do dzisiejszego popołudnia. Vic jakby odczytał ruchy mojego ciała i pchnął mnie delikatnie na łóżko. Na jego ustach pojawił się ten dobrze mi znany łobuzierski uśmiech. Zaśmiałam się i łapiąc go za koszulkę przyciągnęłam do siebie i pocałowałam. Od razu odwzajemniał pocałunki ściągając ze mnie koszulkę. Jego palce wędrowały po mojej szyi, ramionach, obojczykach, dekolcie, brzuchu. Zamruczał czując moje paznokcie na plecach. Na ziemi wylądowała jego koszulka, moje spodenki i jego spodenki. Nawet nie wiem kiedy pozbyliśmy się bielizny. Czułam jego dotyk wszędzie. Moja skóra przy jego skórze. Ciepło jego ciała ogrzewające moje. Ciężko oddychaliśmy w przerwie pomiędzy namiętnymi pocałunkami, gdy z zaskoczenia wszedł we mnie. A ja myślałam, że to z Fabregasem było genialnie. Myliłam się. Victor jest boski. Sex z nim to nie zapomniane przeżycie. Mój poczwórny orgazm chyba mówi sam za siebie. Padliśmy zbyt zmęczeni na cokolwiek. Mogę stwierdzić, ze to był najlepszy sex w moim życiu. Ciałem bramkarza mogłam się zachwycać cały czas. Umięśnione ręce, tors, brzuch, plecy, nogi i inne części ciała. Na szczęście nie czułam już bólu po niedawnym zabiegu. Położyłam Vicowi głowę na torsie i zamknęłam oczy. Objął mnie przytulając do siebie i przykładając usta do mojego ucha wyszeptał:
- Jesteś niesamowita, Kocham Cie. – zatkało mnie, ale tylko na krótką chwile. Otworzyłam oczy i opierając się na łokciach, złożyłam na jego usta czuły pocałunek.
- Ja tez cie kocham. – wyszeptałam i znów nasze usta się spotkały. Czułam się jakbym unosiła się nad ziemią. Victor Valdes właśnie powiedział, że mnie kocha. Jaka ze mnie szczęściara. Widać musiałam trafić na nie odpowiednich facetów którzy mnie zranili, aby później spotkać tego właściwego. Nasze chwile zapomnienia trwałyby jeszcze, gdyby nie dzwonek do drzwi wejściowych. Vic nie przestawał mnie całować. Odsunęłam na chwile swoje usta od jego, ale tylko o milimetr.
- Nie otworzysz? Może to coś ważnego. – pokręcił głową.
- Ty jesteś ważna, inni mogą poczekać. – na te słowa zrobiło mi się ciepło na sercu. – Tyle czekałem na te chwile, a ktoś mi przeszkadza. – dzwonek zadzwonił znów. Bramkarz warknął. Pogłaskałam go po policzku.
- Nie denerwuj się, ja nigdzie nie uciekam. – nadal był niepewny. Przygryzłam mu wargę i przejechałam palcem po jego brzuchu. Zadrżał pod moim dotykiem. – Będę tu czekać na kolejną rundę. – w jego oczach czaiły się ogniki podniecenia. Uśmiechnęłam się kokieteryjnie i wstałam z łóżka. Oczywiście naga, bo nie miałam kiedy się ubrać. – Idę pod prysznic, a ty szybko spław gościa. – weszłam do łazienki uwodzicielsko kręcąc biodrami. Słyszałam tylko szybkie ubieranie się i kroki na schodach. Zaśmiałam się i postanowiłam zamiast prysznica zafundować sobie kąpiel. Napełniłam wannę, po brzegi, gorącą wodą i wlałam różany płyn do kąpieli. Zanurzyłam się, a piana przykryła mnie całą. Włosy spięłam w koka i oparłam głowę o zagłówek wanny. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się ciepłą wodą, zapachem róż, poczuciem spełnienia i miłością.