Ana:
Cel wizyty w Polsce został osiągnięty. Aga i Tello się zaręczyli. Wspaniała nowina, cieszy mnie szczęście mojego przyjaciela. Udało mi się zamknąć rozdział, jakim był mój związek z Fabregasem. Kolejny plus. Co do mnie i Vica, to jest już dobrze. Zrobiliśmy sobie małe wakacje w Polsce, gdy reszta wróciła do Barcelony. Pozwiedzaliśmy, zrobiliśmy zakupy, ale przede wszystkim pogodziliśmy się. W końcu byłam w stanie go wysłuchać i wybaczyliśmy sobie. Teraz jest znowu tak dobrze jak było przed kłótnią, ale czuje, że przy najbliższym konflikcie sprawa dziecka wyjdzie. Od wczoraj jesteśmy w Hiszpanii. Wróciliśmy w nocy i nie witając się z nikim pojechaliśmy do Victora i poszliśmy spać. Teraz siedzę i załatwiam parę spraw niecierpiących zwłoki. Między innymi projekty do pracy, koncert charytatywny. Rano zadzwoniła do mnie prezes fundacji na rzecz dzieci z Afryki i zapytała czy nie zaśpiewałabym z Villą naszej piosenki na koncercie. Owszem, mamy wspólną piosenkę, ale nie wiele osób o niej wie. Zdziwiło mnie, ale równocześnie zaskoczyło to wyróżnienie. Zgodziłam się i jak dowiedziałam się od Davida, on też. Jutro mamy próbę, bo dzisiaj mecz. Stresuje się i to chyba bardziej niż piłkarze. To mecz kontra Real Madryt, więc czuje, że to będzie ostra rywalizacja. Wszyscy od rana trenują, a ja zajmuje się pracą. Potem wraz z Carlesem, Agą i Shakirą usiądziemy w strefie dla VIPów i stamtąd obejrzymy to starcie.
***
- I co teraz Carles? Jaką karę dostanie?
- O tym zadecydują władze Ligii Hiszpańskiej. Ale myślę, że nie będzie mógł zagrać w minimum dwóch meczach. – pokręcił głową. – Valdes i jego niewyparzony język. Pewnie Tito wstawi za niego Pinto.
- Nie rozumiem, dlaczego aż tak się wściekł. Ten rzut i tak już by nam nie pomógł.
- Co on w ogóle krzyczał? – zapytała Aga, do tej pory milcząca.
- Z tego, co się dowiedziałem to nic miłego. A dokładniej: „Spierdo***eś mecz! Nie masz wstydu!” – odpowiedział jej chłopak. Skrzywiłam się. Zawodnicy zaczęli opuszczać szatnię. Najpierw zwycięska drużyna opuszczała stadion. Podszedł do mnie Sergio.
- Gratuluje wygranej. – uścisnął mnie.
- Dziękujemy – odparł Ramos. – A twój facet pokazał, co potrafi. – zaśmiał się. – Nie sfaulowałem Adriano, serio. – nie był wredny, co jest podobne do niego. Jest jedynym z, niewielu których lubię, mimo, że gra w wrogiej drużynie. – Życzę powodzenia w następnym meczu. I wracaj na boisku Carles, bo widać twój brak. – uścisnął mojemu bratu rękę, kiwnął głową do Agi i Shakiry, po czym wraz z resztą drużyny opuścił stadion. Gdy nasi wyszli wyglądali jakby, ktoś zabrał im światło. Przygaszeni, zmęczeni. Vic wyszedł pierwszy i mijając mnie i resztę bez słowa ruszył do wyjścia. Nadal był w stroju bramkarza. Przeprosiłam wszystkich i ruszyłam za nim. Chłopak minął swój samochód i ruszył do domu piechotą. Szedł szybko i widać było jak wściekły jest. Wróciłam do szatni, wzięłam jego rzeczy, w tym kluczyki i wsiadłam do jego auta. Jechałam do domu szukając Victora. Gdy go znalazłam, zwolniłam i otwarłam szybę.
- Vic, kochanie, wsiądź do auta.
- Daj mi spokój Ana.
- Proszę cie. Pojedziemy do domu, porozmawiamy na spokojnie. Może.. – przerwał mi.
- Powiedziałem coś. Daj mi spokój! – krzyknął i ruszył dalej. Westchnęłam i mijając go pojechałam dalej. Chciał spokoju, to będzie go miał. Widocznie tego potrzebuje. Pojechałam do Leo, bo tam mieli się spotkać wszyscy zawodnicy. Gdy weszłam, wszyscy spojrzeli na mnie. Chyba nie zdziwiło ich to, że jestem sama. Weszłam do kuchni, gdzie zastałam gospodarza i Cesca.
- Leo, polej. – westchnęłam i oparłam głowę na blacie. Nic więcej nie musiałam mówić, szatyn podał mi drinka i nalewając sobie i Fabregasowi usiadł naprzeciwko mnie. Zapowiadał się dość przygnębiający wieczór. Do tego martwiłam się o Victora. Coś czuje, że skończę ten dzień pijana i samotnie pójdę spać.