niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 5.

Witajcie. Dopiero był rozdział czwarty, a tu już kolejny, ale mam przypływ weny. Poza tym, chciałyście ciąg dalszy to macie. Ciekawa jestem jak na niego zareagujecie. Zapraszam do czytania i dedykuje tą notkę kochanej mojej Ewi ;*

***

Ana:

Obudził mnie płacz synka. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał piątą rano. Spałam całe dwie godziny. Podniosłam się i poczułam przeszywający ból twarzy. Przypomniały mi się nocne wydarzenia i aż bałam się spojrzeć w lustro. Wzięłam malca na ręce i usiadłam na fotelu. Zaczęłam go karmić i przymknęłam oczy. Jak mam teraz spojrzeć Victorowi w oczy? Wiem, że zrobił to nieświadomie, ale wystraszyłam się. Pogładziłam się po szyi i poczułam pod palcami łańcuszek. Wymacałam zawieszkę i do oczu napłynęły mi łzy. To było serduszko ze zdjęciem i dedykacją, które dostałam od Vica przed przyjęciem zaręczynowym Agi i Crisa. Ukryłam je pod koszulką. Nie mogę teraz się rozklejać. W domu panowała cisza, więc pewnie wszyscy jeszcze spali. Nawet nie wiem, którzy z gości zostali na noc. Nic nie wiem. Ze wszystkimi nie udało mi się przywitać. Gdy mały był już syty, przebrałam go i zeszłam z nim na dół. Po drodze weszłam do łazienki i spojrzałam w lusterko. Wyglądałam strasznie. Wielka śliwa na oku, rozmazany makijaż, cienie pod oczami, blada cera, zaschnięta krew pod nosem. W kuchni włączyłam zaparzacz do kawy i czajnik z wodą na herbatę dla mnie. Przeszłam do tylnych drzwi i weszłam do ogrodu. Mimo tego, że panował tam bałagan po wczorajszej imprezie to nadal był piękny. Delikatnie kołysałam Dylanka, a sama próbowałam pooddychać świeżym, letnim powietrzem. W nocy znowu miałam koszmary. Tym razem był w nich również mój narzeczony. Pocałowałam maluszka w czubek główki i wdychałam jego cudowny zapach.
- Kocham cie synku, wiesz? – zapytałam, a ten spojrzał na mnie wielkimi oczkami.
- On na pewno to wie. – odwróciłam się zdziwiona, że słyszę ten głos. Za mną stał uśmiechnięty Sergio. Gdy mnie zobaczył, jego uśmiech przerodził się w niepokój. – Co ten Valdes ci zrobił. – podszedł bliżej. – Bardzo boli?
- Bywało gorzej. Zaraz zrobię sobie okład czy coś. – poszłam do salonu, a piłkarz ruszył za mną. – Co ty tu właściwie robisz?
- Kate mnie zaprosiła. Jak mogłoby mnie zabraknąć? – podszedł do mnie, kiedy zatrzymałam się przy oknie i pogładził niemowlę po plecach. - Mógłbym go na chwilkę wziąć?
- Dobrze, ale spróbuj go puścić to cie uduszę. – pogroziłam mu palcem i podałam mu Dylana. Ten odebrał dziecko i przytulił do siebie, po czym zaczął się z nim przechadzać i coś do niego szeptać. Słodko razem wyglądali. Sięgnęłam po aparat stojący na stole i zrobiłam im zdjęcia. Mały będzie miał co oglądać jak podrośnie, a ja co wspominać. Wole nie wnikać ile już na nim jest zdjęć z tej parapetówki. Odstawiłam sprzęt i poszłam zrobić herbatę i kawę dla Ramosa. Obrońca pojawił się po parunastu minutach ze śpiącym dzieckiem.
- Zatrudniam cie jako nianię. – powiedziałam po cichu, ze śmiechem i przejęłam malca, którego położyłam w łóżeczku, w salonie.
- Jestem jak najbardziej za. – powiedział i też się zaśmiał. Postawiłam na stole dwa kubki i usiadłam na jednym z kuchennych krzeseł. Chłopak spojrzał na mnie zmartwiony. – Ana, jeśli chcesz to mogę iść i powiedzieć mu, co o tym myślę.
- Nie. To przeze mnie się stało i ja muszę to naprawić. Zostaniesz tu na chwilę? Ja pójdę doprowadzić się do porządku. – ten tylko kiwnął głową.
- Pamiętaj, na mnie zawsze możesz liczyć. – lekko się uśmiechnął, a ja pocałowałam go w policzek i przytuliłam.
- Wiem i dziękuje ci za to. – to mówiąc szybkim krokiem skierowałam się do łazienki.

***



Gorący prysznic od razu polepszył moje tragiczne samopoczucie. Nadal było źle, ale chociaż trochę mniej niż wcześniej. Prezentowałam się strasznie. Westchnęłam, ubrałam się i przeczesałam mokre włosy. Zeszłam na dół, a tam doznałam kolejnego szoku. W mojej kuchni siedzieli chyba wszyscy faceci, z którymi spałam kiedykolwiek. Przygryzłam wargę zirytowana. Kate, uduszę cię. Widząc mnie wszyscy się podnieśli i witając się ze mną zasypywali mnie gradem pytań o moje samopoczucie. Skąd moja przyjaciółka miała ich numery? No tak, w szpitalu chciała na chwilę mój telefon, bo chciała numer Vanessy. Jak widać, nie tylko jej. Już ja sobie z nią pogadam.
- Chłopaki, już wszystko ok. Co wy tu wszyscy robicie?
- Zadzwoniła do nas Kate.. – zaczął Juan Mata.
- …i zaprosiła nas.. – kontynuował Javier Martinez.
-…na przyjęcie powitalne dla twojego synka.. – dodał Alvaro Negredo.
-..no i parapetówkę. – powiedział z uśmiechem Alexis. Cesc, który siedział koło niego nie wyglądał lepiej ode mnie. Też miał podbite oko i pęknięty łuk brwiowy. Spojrzał na mnie. Widząc tych przystojniaków od razu przypomniały mi się spędzone z nimi chwile. Błagam, nie teraz. Ramos bacznie obserwował moją reakcję. On wie.
- To miłe, że postanowiliście wpaść. – uśmiechnęłam się. – Tyle, że.. – nie zdążyłam skończyć zdania, bo koło mnie pojawiła się blondynka.
- No cześć. Dużo was tu..
- Kate, musimy pogadać. Teraz. – złapałam ją za nadgarstek i pociągnęłam w stronę salonu. – Przepraszamy was na chwilę. – spojrzałam na dziewczynę ze złością. – Coś ty najlepszego zrobiła?
- O co ci chodzi Ana? Zrobiłam przyjęcie-niespodziankę. Co w tym złego? – była zaskoczona moją reakcją.
- Może to, że właśnie teraz, w pomieszczeniu obok, siedzą prawie wszyscy moi byli? – syknęłam. Zrobiła wielkie oczy i zakryła usta dłońmi.
- Zapomniałam. Boże, Ana, przepraszam. Ale przecież to chyba nie problem, bo Victor o nich wie. – widząc moją minę zwątpiła. – Bo wie, prawda?
- Nie, bo nie rozmawialiśmy o swoich wcześniejszych związkach. Poza tym, nawet gdyby wiedział, to myślisz, że dobrze by się czuł w tej sytuacji? To tak jakby nagle do nas przyjechały wszystkie jego eks.
- Naprawdę najważniejsze dla ciebie jest teraz jego samopoczucie? On cie uderzył! – powiedziała to o tyle za głośno, że usłyszałam płacz Dylana. Wzięłam go na ręce i zaczęłam uspokajać.
- Był pijany i nie wiedział, że stoję za nim. Poza tym, to ja tu zawiniłam.
- Ty siebie słyszysz? Mówisz jak wszystkie maltretowane kobiety! Już wcześniej cie bił? A może przyzwyczaiłaś się przy Jamesie? – przegięła.
- Wyjdź Kate. – powiedziałam przez zęby, bo nie chciałam krzyczeć z dzieckiem na rękach. – Nie słyszałaś? Wyjdź.
- Ana.. Ja nie chciałam..
- Teraz już za późno. Nie chce cie widzieć. – podeszłam do drzwi wejściowych i otwarłam je na oścież. Kiedy wyszła, zamknęłam je i wróciłam do chłopaków. Starałam się nie płakać i uśmiechać, mimo, że miałam dość.
- Jest i nasz mały bohater wczorajsze imprezy. – powiedział uśmiechnięty Javier i wyciągnął ręce. – Mogę? – podałam mu malca, a ten przytulił go i razem z resztą zaczął dyskusje, na jakiej pozycji będzie grał Valdes Junior. Ja poszłam do holu i usiadłam na przedostatnim schodku. Ukryłam twarz w dłoniach. Dzień dopiero się zaczął, a ja już nie dawałam sobie rady. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to może być? Podniosłam się i stanęłam jak wryta widząc w drzwiach moich przyszłych teściów. Jose i Agueda Valdes przyglądali mi się ze zdziwieniem i troską równocześnie.
- Państwo Valdes, cóż za miła niespodzianka. – powiedziałam zmuszając się do uśmiechu i wpuściłam ich do środka.
- Ile razy ci powtarzaliśmy, żebyś mówiła do nas mamo i tato? – powiedział ojciec Victora i uściskał mnie, a później to samo zrobiła jego matka.
- Dziecko, co ci się stało? – zapytała Agueda zmartwionym głosem.
- To przy przeprowadzce. Uderzyłam się i tyle. – to było okropne kłamstwo, ale co miałam im powiedzieć? Uderzył mnie wasz syn, bo chciałam go powstrzymać przed biciem jego kolegi z drużyny, a mojego byłego faceta, którego wcześniej pocałowałam?
- A gdzie nasz wnuczek?
- Tutaj. – powiedział uśmiechnięty Mata podając mi synka. – Ana, my będziemy się już zbierać. Nie chcemy ci przeszkadzać. – podałam małego jego babci i zaprosiłam nowych gości do salonu, a potem wróciłam do Juana.
- Możecie zostać, nikt was nie wygania.
- Wiemy, ale przyda wam się trochę spokoju. W końcu, musicie sobie z Victorem wyjaśnić parę spraw. – wskazał ręką, a na moją twarz.
- Na nas zawsze możesz liczyć. – dodał Negredo.
- Święta racja, chica. – Martinez musnął mój policzek i mocno mnie przytulił.
- Trzymaj się mała, ale pamiętaj, że nadal potrzebujemy bramkarza w drużynie. – Sanchez też mnie przytulił, a potem wszyscy się pożegnali i wyszli. Korowód zamykał poobijany Fabregas.
- Przepraszam, że tak wyszło. To moja wina, a ty masz przestać zrzucać wszystko na siebie. – wyciągnął rękę i chciał pogładzić mnie po policzku, ale po chwili cofnął ją i wyszedł. Gdyby nie to, że w pokoju obok byli rodzice mojego narzeczonego to pewnie bym się rozpłakała.
- Ana.. – słysząc jego zbolały głos poczułam ciarki na plecach. Odwróciłam się, a on stał za mną wpatrując się we mnie z cierpieniem i bólem wypisanym na twarzy. Widać było jak zżera go poczucie winy. Widząc jak cierpi miałam ochotę go przytulić i powiedzieć, że wszystko jest dobrze. Problem w tym, że nie jest dobrze. Miał tak samo obitą twarz jak Cesc. Moje uczucia zaczynały brać nade mną górę. Nie mogłam, nie teraz.
- Twoi rodzice przyjechali. Są w salonie z naszym synkiem. – tylko tyle udało mi się z siebie wydusić, po czym zostawiłam go i wróciłam do gości. Moje serce rozrywało się na kawałki, a pod powiekami czułam napływające łzy. Kocham go i wiem, że nie zrobił tego celowo i w sumie z mojej winy. Mimo to, nie potrafię w tym momencie przebywać z nim sam na sam. Czy to strach? Sama nie wiem. Mam nadzieje, że to odbudujemy. Musimy. Bo jeśli nie, to co z nami będzie? Czy miłość przetrwa nawet to?



***
Chce ich znowu widzieć takich ucieszonych i mojego męża na boisku! <3

8 komentarzy:

  1. A ja chcę zobaczyć znów szczęśliwą Anę z Victorem i koniec kropka! Tak się skupiłam na treści rozdziału, że piosenka, którą tutaj podałaś przeminęła, a ja nawet jej nie słyszałam O.o
    Mam nadzieję, że w następnym rozdziale oni to obgadają i będą tacy prze szczęśliwi i cieszący się sobą *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Listę byłych to Ana ma bogatą. :D Piosenka idealnie pasująca do tego rozdziału. Mam nadzieję, że Ana i Victor się pogodzą.
    Buziaczki ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. ehh... nie mam pojęcia co Ana powinna teraz z tym wszystkim zrobić :( nie za ciekawie. Weź napisz jakąś słit notkę a nie smutasy :P !

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj napięta atmosfera pomiędzy nimi, oj napięta! Jestem ciekawa jak długo to będzie trwało!
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam, czytam ale jakoś nie mam czasu na komentowanie ;c
    Zacznę od ostatniej notki.. ^^
    Cóż, Vic trochę przegiął, ale mam nadzieje, ze wszystko będzie gites :))
    W rozdziale pojawił się Martinez, a ja tak bardzo go uwielbiam *.*
    Gdybyś mogła, informuj mnie na tt :)) : @barcelona2730 :))
    Weny, kochana :* buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, nieźle. Chyba tak mogę skomentować to co się dzieje. Przeczytałam od początku i stwierdzam, że podoba mi się! I to bardzo! Nie wiem czemu wcześniej nie zabrałam się za czytanie. Ale to mało ważne.
    Victor, nie ładnie, nie ładnie. Dobra, był pijany, ale to go nie usprawiedliwia!
    Czekam na następny z niecierpliwością :D
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzeba na serio dziękować Bogu za tak dobre opowiadania! Bosko piszesz, tylko zazdrościć talentu *-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zabiję Cię za Javiego w koszulce Bayernu!!
    Ach,wiesz co ja myślę o Anie i tych wszystkich piłkarzach,bo mówiłam :D
    Kate to ja popieram,Ana jest głupia,że się obwinia!
    Ach i dziękuję za dedykacje. <3
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń