czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział XVI.

Ana:

O dziwo nie leczyłam się z kaca. Dziwię się, bo wypiłam sporo. W dodatku czekałam całą noc na Victora, który się nie zjawił. Nawet makijaż nie pomógł mi w zakryciu podkrążonych oczu. Zjadłam śniadanie i wróciłam do swojego domu. Dzwonił potencjalny kupiec, więc musiałam albo się pakować albo mu odmówić. Postanowiłam zamieszkać w hotelu dopóki nie znajdę czegoś. Włączyłam na cały regulator The Pretty Reckless i śpiewając razem z wokalistką zaczęłam pakować rzeczy tańcząc przy tym. Przy okazji musiałam się zastanowić, co kupić Adze i Tello. Polka wręczyła mi zaproszenie na ich przyjęcie zaręczynowe. Chcą je zrobić jeszcze przed Pucharem Konfederacji. Niestety nie mogę pojechać z Viciem na te zawody. Mam zobowiązania tutaj. Gdy już wszystkie moje ubrania były w torbach, zabrałam się za pamiątki, dokumenty i drobiazgi pochowane po szafkach. Uzbierało się tego i to sporo. Pakując się nie zauważyłam, że ktoś wszedł do sypialni. Właśnie śpiewałam refren „Just Tonight”, gdy muzyka ucichła. Odwróciłam się w stronę drzwi i ujrzałam Jamesa. A ten, co tu robi?
- Co tutaj robisz?
- Przyszedłem wycenić dom. Widzę, że go sprzedajesz, a tak się składa, że nie możesz. – spojrzałam na niego złowrogo. Biła od niego arogancja.
- Piłeś coś? Bo mówisz jak potłuczony. – skrzyżowałam ręce na piersi. – Ten dom należy do mnie. Jest prezentem od moich rodziców. Chcesz zobaczyć akt własności?
- Płaciłem rachunki, więc mam prawo..
- Masz prawo, do czego? Zapłaciłeś aż dwa razy. Zaszalałeś. – w moim głosie wyczuć można było sarkazm. – Wynoś się stąd i nie kłóć się o coś, do czego nie masz praw. – ten jednak nadal stał w tym samym miejscu. – A po co ci dom? Kochanka wyrzuciła cie za drzwi i przybiegłeś z podkulonym ogonem? Biedactwo. – uśmiechnęłam się ironicznie. Denerwował mnie coraz bardziej. Moje resztki dobrego humoru prysły niczym bańka mydlana. Nim się zorientowałam był już przy mnie i trzymał mnie mocno za ramiona potrząsając mną. Próbowałam się wyrwać, ale na próżno.
- Pyskata jak zawsze. Dostanę to, co mi się należy, czy ci się to podoba czy nie. – splunęłam mu w twarz.
- Po moim trupie. – uderzył mnie pięścią w twarz, upadłam. Miałam mroczki przed oczami. Oko bolało niemiłosiernie. Kiedy chciałam się podnieść, kopnął mnie w plecy. Mocno i to parę razy. Syknęłam, ale powstrzymałam krzyk. Widząc, że się nie podnoszę wyszedł z pokoju. Słyszałam tłuczenie szkła i odgłos spadających przedmiotów. Próbowałam podnieść się na rękach, ale ból kręgosłupa mi to uniemożliwił. Łzy bólu ciekły mi po policzkach. Przez nie zaczęła piec mnie twarz. Telefon, muszę go znaleźć i zadzwonić. Ale, do kogo? Sięgnęłam ręką do kieszeni spodenek i wyjęłam komórkę. Wybrałam pierwszy numer, jaki widniał w ostatnich połączeniach.
- Pomocy.. pomocy.. – powiedziałam zachrypłym głosem, po czym straciłam przytomność.

***

Victor:

Źle potraktowałem Anę. To nie jej wina, że przegraliśmy mecz i dostałem czerwoną kartkę. Jestem idiotą. Poniosły mnie emocje, a teraz będę za nie słono płacił. Nie miałem ochoty wracać do domu, ani widzieć się z chłopakami, więc udałem się do baru. Ludzie patrzyli na mnie zdziwieni widząc mnie nadal w stroju bramkarza. Całkiem zapomniałem, że się nie przebrałem. Usiadłem przy barze, zamówiłem parę drinków. Rozdałem parę autografów. Nie wiem ile tam siedziałem i jak bardzo wstawiony byłem, ale jakimś cudem udało mi się trafić do hotelu, gdzie od razu zasnąłem. Dziś od rana mam wyrzuty sumienia za moje zachowaniem wobec mojej dziewczyny. Muszę ją przeprosić. Kupiłem bukiet czerwonych róż, jej ulubionych kwiatów i przyszedłem do mnie do domu. Nie zastałem jej jednak. Wstawiłem kwiaty do wody i poszedłem się odświeżyć. Wyszedłem w samym ręczniku i zacząłem się ubierać, gdy zadzwonił mój telefon. No tak, Ana dzwoniła i pisała, a ja ją olewałem. Pewnie się zamartwia. Spojrzałem na wyświetlacz, to ona. Odebrałem.

- Pomocy… pomocy… - usłyszałem jej zachrypnięty głos. Bardzo słaby głos. Chwilę później ucichała. Zacząłem do niej mówić, wołać, ale po drugiej stronie była tylko cisza. Ale gdzie ona może być? Może u siebie. W końcu miała zdecydować czy się przeprowadzać. Ubrałem się w tempie ekspresowym, wsiadłem do auta i ruszyłem do domu Any. Pewnie powinien dostać kilka mandatów, ale nie dbałem o to. Moja ukochana potrzebowała pomocy. Wbiegłem do jej domu i zatkało mnie. Wszystko wyglądało jakby przeszło tu tornado albo ktoś spuścił bombę. Naczynia potłuczone na ziemi, poduszki rozerwane, szafki leżące na ziemi. Po schodach i na górę. Tu nie wyglądało lepiej. Obrazy na ziemi, szkło na podłodze. Drzwi z sypialni były otwarte na oścież. Gdy znalazłem się w środku zamarłem. Na ziemi leżała Ana. Nieprzytomna, na boku. W ręku trzymała komórkę. Podszedłem do niej szybko i klęknąłem obok. Odchyliłem jej głowę chcąc sprawdzić czy oddycha. Na twarzy miała ogromnego siniaka. Ciągnął się od lewego oka, przez policzek, aż do ust. Z nosa ciekła jej krew, a na policzkach widniały ślady świeżych łez. Poczułem nieopisaną wściekłość. Ten, kto zrobił mojej kochanej krzywdę, zapłaci za to i to słono. Wyjąłem swój telefon i zadzwoniłem po karetkę. Następnie po Carlesa. Zastanawiałem się czy zadzwonić na policję, ale wstrzymałem się z tą decyzją. Złożyłem delikatny pocałunek na zdrowym policzku dziewczyny, a ta otworzyła oczy.
- Przyszedłeś.. – wyszeptała. Skrzywiła się z bólu. – Jak dobrze, że jesteś. – z jej oczu pociekły łzy. Była wystraszona.
- Oczywiście, że przyszedłem. Potrzebowałaś pomocy. Kto ci to zrobił? Coś cię boli? – zaniosła się cichym szlochem. Położyłem się i przytuliłem ją do siebie. Gładziłem ją po włosach.
- Już dobrze skarbie, jestem przy tobie. Już nic ci nie grozi. – poczułem, że na włosach Any jest jakaś maź. Spojrzałem na swoją dłoń. Cholera, krew! Niech ta karetka już przyjedzie. – Coś jeszcze cię boli?
- Plecy.. Kopnął mnie parę razy. Nie mogę się ruszyć.. – odpowiedziała zduszonym głosem. Wezbrała we mnie złość.
- To nie ruszaj się, pogotowie już jedzie. – ucałowałem ją w czubek głowy. – Kto ci to zrobił? Ktoś się włamał? Cały dom wygląda jak po wybuchu bomby.
- James.. Twierdził, że dom jest też jego i nie mogę go sprzedać. Gdy powiedziałam, że nic nie dostanie i wspomniałam o jego kochance.. Rzucił się na mnie, a potem wybiegł i słyszałam, że coś niszczył.
- Boże, powinienem tu być. Ana, wybacz, że wczoraj tak na ciebie naskoczyłem i, że nie było mnie w nocy. Musiałem wszystko przemyśleć i.. – przytknęła mi palec do ust.
- Nie tłumacz się, rozumiem. Byłeś zły. Nie musisz.. – zemdlała. To pewnie z bólu. Usłyszałem kroki i w pokoju pojawił się Puyol, a tuż za nim dwóch sanitariuszy z noszami.
- Uwaga panowie, dostała po kręgosłupie. – spojrzeli na mnie w taki sposób jakbym to ja ją pobił. – To jej były to zrobił. Jak go dorwę to zabiję. – warknąłem.
- Cholerny damski bokser. – wykrzywił się jeden z nich, a drugi przytaknął. Carles był równocześnie wściekły i zmartwiony. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Ratownicy przenieśli moją dziewczynę na nosze i zanieśli do karetki.
- Mogę jechać z wami? – kiwnęli głowami, więc szybko wsiadłem i na sygnale odjechaliśmy.

1 komentarz:

  1. Ale mi sie podoba ! *____* ;3 nie spodziewalam sie takiego biegu wydarzen o.O pierd*** James !

    OdpowiedzUsuń