niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział XVII.

Ana:

W szpitalu spędziłam dwa dni. Okazało się, że oprócz ogromnego krwiaka na plecach, złamanego nosa i krwiaka na twarzy, mam również złamane dwa żebra. Mimo, że lekarz pozwolił mi wyjść do domu, to nadal jestem obandażowana i mam tabletki przeciwbólowe. Victor przywiózł mnie do swojego domu i zaniósł na górę, do łóżka. Zajmował się mną jak porcelanową lalką. Ostatni dwa dni siedział przy mnie non stop. Jedynie Carlesowi udało się go przekonać, żeby pojechał do domu, odświeżył się, trochę przespał. Poprawił mi poduszki i już chciał wyjść, ale go powstrzymałam.
- Victor, mogę mieć do ciebie prośbę? – usiadł na brzegu łóżka i ujął moją dłoń.
- Oczywiście, że możesz. Słucham kochanie.
- Trzeba pojechać do mojego domu spakować pozostałe rzeczy. Będę musiała zadzwonić do kupca i powiedzieć, że mogę sprzedać dom za tydzień. W końcu muszę tam posprzątać. – pogładził mój policzek.
- O nic się nie martw. Zabiorę wszystkie twoje rzeczy tutaj. Co do sprzątania to z chłopakami zrobimy to w ciągu godziny. – uśmiechnął się.
- Do ciebie? Miałam w planach zamieszkać w hotelu, aż nie znajdę jakiegoś apartamentu.
- W hotelu? Chyba sobie żartujesz. No tak, powinienem inaczej to rozegrać. Zaczekaj. – wyszedł, a po chwili wrócił z pudełeczkiem. Podał mi je.
- Otwórz. – zaintrygowana otwarłam pudełko i uśmiechnęłam się. W środku znajdowały się klucze. Na początku myślałam, że to klucze z domu Victora, ale nie pasowały mi. Spojrzałam zaciekawiona na chłopaka.
- To nie są klucze z twojego domu, prawda? – kiwnął głową. – To skąd są?
- Z naszego domu. – musiałam wyglądać na bardzo zdezorientowaną, bo bramkarz zaśmiał się. – Ano Puyol, czy zamieszkasz ze mną? W naszym wspólnym domu.
- Jaa… no ja.. – jąkałam się kompletnie zszokowana. – Tak. Zamieszkam z tobą. – objęłam jego twarz rękami i czule pocałowałam. Delikatnie objął mnie w talii i odwzajemnił pocałunek. – Kiedy zobaczę ten nasz dom?
- Jutro. Dzisiaj potrzebujesz jeszcze dużo odpoczynku. Teraz się prześpij, a ja idę pod prysznic. – ucałował mnie w czoło i wszedł do łazienki zdejmując po drodze bluzkę i spodenki.
- Jesteś okropny! – krzyknęłam za nim, a ten zaczął się śmiać. Jego śmiech zagłuszył dopiero szum wody.

***

Obudził mnie zapach pizzy. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się. Przede mną, na talerzu, leżał kawałek mojej ulubionej pizzy, hawajskiej. Wyszczerzyłam się do Victora i z wdzięcznością zajęłam się pałaszowaniem. Gdy skończyłam, od razu poczułam się lepiej. Usiadłam i przeciągnęłam się. Tego drugiego od razu pożałowałam. Żebra zabolały jak cholera. Skrzywiłam się.
- Wszystko ok? – zapytał zaniepokojony chłopak.
- Tak kochanie, to tylko żebra. Nie przejmuj się. – pocałowałam go i podniosłam się z łóżka. Potrzebowałam długiej, ciepłej kąpieli. Rozebrałam się i gdy wanna była pełna wody, weszłam. Zamknęłam oczy i wdychałam zapach lawendowego płynu do kąpieli. Gorąca woda odprężała moje mięśnie i rozluźniła mnie. Dzięki niej przypomniałam sobie o czymś, co męczyło mnie drugi dzień. Coś, co miałam pamiętać. Cholera, przyjęcie zaręczynowe! Jest dzisiaj! Nie mamy z Victorem prezentu, a do tego nie prezentuje się za dobrze. Chyba zadzwonię do Agi i odwołam moje przyjście. Nie wiem ile czasu minęło, ale usłyszałam pukanie do drzwi, a później zobaczyłam głowę Victora w drzwiach.
- Mogę?
- Jak już zapytałeś. – zaśmiałam się. Wszedł i usiadł na brzegu wanny. W jednej ręce miał szklankę wody, a w drugiej tabletki.
- Czas na leki. – skrzywiłam się. – No nie ma, że nie. Trzeba. – otwarłam usta, a ten włożył w nie tabletki, a potem podał mi szklankę. Wypiłam wodę duszkiem i oddałam chłopakowi.
- Victor, zapomnieliśmy o przyjęciu. – kiwnął głową. – Nie mamy prezentu, a ja wyglądam jak kaleka. Może je sobie odpuszczę, a ty pójdziesz sam?
- Nie ma mowy, idziesz ze mną. Jesteś piękna i żaden siniak tego nie zmieni. – pocałował mnie. – Musimy się już zbierać, jeśli chcemy zdążyć kupić prezent i być na czas na przyjęciu. – pomógł mi wyjść i okrył mnie ręcznikiem.
- Nie mam tu swoich rzeczy, a tym bardziej sukienek.
- Tym się nie martw, mam coś dla ciebie. – wziął mnie za rękę i poszliśmy do sypialni. Na drzwiach szafy wisiała przecudowna sukienka. Aż trudno opisać ją słowami. Przytuliłam się do mojego chłopaka. – To nie wszystko. – uśmiechnął się i wskazał na podłogę. Stały tam czarne, piętnastocentymetrowe szpilki. Były piękne. Obok nich leżała mała czarna kopertówka. Na szafce nocnej leżały moje kolczyki i pierścionek. Ubrałam bieliznę, a Vic pomógł mi założyć opatrunek na żebra i owinąć je bandażem. Następnie założyłam sukienkę i biorąc kosmetyczkę stanęłam przed lustrem w łazience. Pomalowałam się i starałam się pudrem zakryć ogromnego krwiaka, ale z marnym skutkiem. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a tylko lekko pokręciłam je lokówką. Wracając do pokoju założyłam biżuterię i wsadziłam do torebki okulary przeciwsłoneczne. Do ręki wzięłam szpilki i już miałam schodzić na dół, gdy poczułam ręce Victora na mojej talii. Jego usta musnęły moje ucho.
- Jeszcze tego ci brakuje. – wyszeptał i założył mi coś na szyję zapinając z tyłu. Spojrzałam do lusterka i ujrzałam piękny, srebrny łańcuszek z serduszkiem. Było otwierane, a w środku było zdjęcie moje i Vica oraz dedykacja: „Kocham Cie. Teraz i na zawsze. Twój Victor” Poczułam w kącikach oczu łzy wzruszenia. Odwróciłam się i złożyłam na jego ustach czuły pocałunek.
- Dziękuje kochanie. Jesteś cudowny. Ja też cie kocham. Teraz i na zawsze. – wtuliłam się w niego. Gdy schodziliśmy po schodach na dół spojrzałam na niego z góry na dół. W czarnym garniturze prezentował się tak elegancko i seksownie, że miałam ochotę rozebrać go tu i teraz. W aucie po głowie nadal krążyła mi jedna myśl. Co my kupimy tak na ostatnią chwilę?

***

Na szczęście udało nam się wszystko załatwić na czas i punkt osiemnasta zajechaliśmy pod restaurację, gdzie miało odbyć się przyjęcie. Victor pomógł mi wysiąść i trzymając się za ręce ruszyliśmy do wejścia. Fotoreporterzy od razu do nas dopadli i zaczęli robić zdjęcia. Postanowiłam założyć okulary już w aucie, żeby nie widzieć siebie w gazecie z podbitym okiem.  W środku zostałam, od razu, otoczona przez zmartwionych piłkarzy. Zdjęłam okulary. Z każdym się przywitałam powtarzając, że już wszystko jest ok. Wreszcie udało mi się dopchać do głównej pary tego wieczoru. Agnieszka wyglądała cudownie w swojej kreacji. Rude włosy miała spięte w luźnego koka, z którego wypadły pojedyncze pasma. Na nogach zauważyłam wysokie czarne szpilki. Cristian w czarnym garniturze wyglądał jak wszyscy zebrani piłkarz, czyli bardzo seksownie i szykownie. Podeszliśmy do nich z Victorem i życząc im jak najlepiej podaliśmy im kopertę.

1 komentarz:

  1. "- Tak kochanie, to tylko żebra. Nie przejmuj się." rozbroiłaś mnie tym :DDD To tylko żebra xDDD Kopertę ? Czemu kopertę ? ;>
    Pisz szybciutko ! ;*

    OdpowiedzUsuń