poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział XX.

David:

Ana drugi dzień leży nieprzytomna. Lekarze mówią, że lada chwila powinna się obudzić, jednak nic się nie zmienia. Wszyscy bardzo przeżywamy to, co się dzieje z naszą przyjaciółką. Jestem wściekły na tego sukinsyna. W dodatku policja nie może go zamknąć dopóki Ana nie złoży zeznań. Victor siedzi przy niej dzień i noc, nie odstępując jej na krok. Ledwo udaje nam się zmuszać go do jedzenia. Carles też nie wygląda najlepiej. Siedzi przy swojej siostrze non stop. Widać jak zdołowany jest. Musi bardzo to przeżywać. Siedzę w pokoju naszej czarnowłosej razem z jej dwoma stróżami i Cristianem. Od kiedy pokłócił się z Agą, dużo czasu spędza tu z nami. Obwinia się o to, co się stało. Zwolnił ochroniarzy i chyba będzie ich pozywał do sądu. I jeszcze jutro wyjeżdżamy na Puchar Konfederacji. Coś czuje, że zabraknie nam bramkarza. Trzeba pogadać z trenerem. W sali panowała męcząca cisza. Słychać było tylko dźwięki wydawane przez aparatury. Moje rozmyślania przerwały kroki. Wstałem i wyszedłem sprawdzić, kto przyszedł. Wychodząc zderzyłem się z kimś.
- Może patrzyłbyś jak chodzisz. – odburknął dziewczęcy głos. Podniosłem głowę. Przede mną stała wysoka blondynka, o niebieskich oczach. Widać było, że jest zmęczona i smutna. Na policzkach miała świeże ślady łez, a w ręku walizkę. – Przepraszam.
- Nie masz, za co. To w końcu ja na ciebie wpadłem. David. – wyciągnąłem w jej stronę dłoń.
- Kate. – uścisnęła ją i dopiero teraz spojrzała na mnie. Zaskoczona zabrała dłoń i zrobiła wielkie oczy. – Villa! Boże, nie poznałam cie. – uścisnęła mnie, a ja dopiero teraz przypomniałem ją sobie. To przecież przyjaciółka Any, Kate Gonzales.
- Hej Gonzales. – lekko się uśmiechnąłem.
- Gdzie Ana? Kiedy tylko dowiedziałam się, co się stało, to od razu wsiadłam w samolot. – zaprowadziłem ją do pokoju, a ona odłożyła bagaże i podeszła do łóżka. – Ana, kochana moja. – usiadła na krześle i pogładziła dziewczynę po głowie. – Co on z tobą zrobił..

Kate:

Moja biedna przyjaciółka. Co ten bydlak jej zrobił? Wygląda jak wrak człowieka. Jestem kiepską przyjaciółką. Powinnam tu być i ją wspierać. Od początku ten cały James mi się nie podobał, ale ona była szczęśliwa, a ja nie chciałam jej tego odbierać. Carles i Victor wyglądają nie lepiej od Any. Oboje bladzi, z cieniami pod oczami. Gdy Carlito zadzwonił, nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Tak wiele mnie ominęło. Byłam zbyt zajęta karierą i randkami i w tym wszystkim zapomniałam o mojej najlepszej przyjaciółce. Co ze mnie za człowiek?

Victor:

Pojawiła się Kate, przyjaciółka Any. To dobrze, że jest tu z nami. Dlaczego ona jeszcze się nie budzi? Z godziny na godzinę coraz bardziej boję się, że.. Nie, nie mogę tak myśleć. Obudzi się. Jest silna. Do tego wydzwania kierownik budowy i Del Bosque. Jutro wyjazd na Puchar Konfederacji. Ja zostaje tutaj. Będzie musiał zastąpić mnie Casillas. Przecież to oczywiste, że nie ostwie mojej dziewczyny. Nie mam ochoty na nic. Chcę tylko, żeby Ana się obudziła. Czy wymagam zbyt wiele?

Cristian:

Agnieszka coraz bardziej denerwuje mnie swoim dziecinnym zachowaniem. Obraża się o byle, co i jeszcze te potajemne spotkania z Ramosem. Kiedy się dowiedziałem, że była z nim, kiedy Anę zaatakowano to byłem wściekły. Oczywiście, dla niej to nic takiego. Kocham ją, ale zastanawiam się czy decyzja o oświadczynach nie była zbyt wczesna. Kate zapytała czy przyniósłbym dla niej kawę. Chłopaki też wyrazili na nią chęć, więc wstałem i poszedłem do automatu, na korytarzu. Jeszcze jutro ten wyjazd, a chłopaki są w rozsypce. Trener się wścieka, ale też wie, jaka jest sytuacja. Właśnie włączyłem którąś z kolei kawę, gdy ktoś zakrył mi oczy rękoma. Nigdy nie lubiłem tej głupiej zabawy. Poirytowany odwróciłem się i zobaczyłem ją. Zamurowało mnie.
- Co ty tutaj robisz? – zapytałem zaskoczony i przytuliłem do siebie dziewczynę. Ta odwzajemniła uścisk. Jej brązowe włosy spływały na ramiona delikatnymi falami. W piwnych oczach czaiła się radość, ale również smutek.
- Przyjechałam, gdy dowiedziałam się, co przytrafiło się Anie. Planowałam sobie, że przyjadę i was odwiedzę, ale wiesz jak jest. Praca, studia. – posmutniała. – Jak z nią?
- Nadal się nie obudziła. – też nie byłem w najlepszym nastroju, choć widok przyjaciółki nieco poprawił mi humor. – Chcesz do niej zajrzeć? – kiwnęła głową i biorąc kawy, ruszyliśmy do sali. Idąc obok niej dodałem – Dobrze cie widzieć, Merche.
- Ciebie również Cristian.

Ana:

Nicość. Cały czas ciemność i cisza. Czy ja umarłam? Chyba nie. Choć może jednak tak? Czuje się jakbym pływała w powietrzu. Żadnego bólu. Z tego stanu wyrwał mnie czyjś głos. Czy to był Victor? Mój kochany Vic. Zgodziłam się z nim zamieszkać, tak dobrze nam się układa. Nie chce tego wszystkiego stracić. Nie chce go stracić. Znowu głos. Tym razem nie jeden, a kilka. Rozmowa. Już nie pływam w powietrzu. Czuje, że leżę na czymś miękkim. Wraca ból, fala bólu. Przypominam sobie, co się stało. Impreza, łazienka, James, nóż. Wspomnienia wróciły wielką falą, tak, że aż zabolały. Jęknęłam czując narastający ból całego ciała. Bałam się otworzyć oczy. Może jednak umarłam.
- Już dobrze kochanie, jestem przy tobie. – to mój Victor. W takim razie, ja nadal żyje. Dzięki głosowi ukochanego znalazłam siłę, żeby otworzyć oczy. Oślepiła mnie biel pomieszczenia i światło sączące się prze duże okno.
- Witaj wśród żywych, Puyol. – dosłyszałam głos Villi i śmiech zebranych.

5 komentarzy:

  1. No super. A gdzie się podziewa Aga ? Ohhh... No nic, ciesze się, że Ana się obudziła ! :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Foquita, Aga pewnie z Ramosem się włóczy :PP
    A Merche *_* Przyjechała gdy tylko się dowiedziała xd Ale ona miła(całkiem jak ja) I wiesz co ;d Nawet też ma piwne oczy huehuehu xD
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, to teraz skomentuję tak całkowicie,a więc... Kurde biedna Ana, tyle wycierpiała w życiu,ale na pewno wszystko zostanie jej wynagrodzone. *_* Po drugie ciekawe z kim ona w ciąży jest, coś przeczuwam,że sprawy się skomplikują,bo to nie będzie dziecko Victora. Po trzecie co za niedobra Aga, włóczy się nie wiadomo gdzie i z kim,a jej przyjaciółka w szpitalu leży,ajć... Po czwarte nie chcę się czepiać,czy coś... Ale Tito nie miał nic do powiedzenia w sprawie Pucharu Konfederacji, bo w końcu o wszystkim decyduje Vicente del Bosque, no i Pinto raczej by nie zastąpił Valdesa,bo on nie dostaje powołania do reprezentacji,ale to tak tam nieważne. :D I co ja jeszcze miałam powiedzieć...? Ach no tak, świetnie piszesz! Normalnie uwielbiam tego bloga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za pokazanie mi błędów :D już zostały poprawione :) ;*

      Usuń
  4. Zapraszam na nowe rozdziały :
    http://milosc-i-fcb.blogspot.com/
    http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
    http://moje-zycie-w-barcelonie.blogspot.com/

    a co do rozdziału to jak zawsze jest świetny i czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń