niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział XXIII.

Ana:

To dzisiaj. Nareszcie wraca mój Victor i reszta chłopaków. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo się za nimi stęskniłam. Niby to tylko 15 dni, a jednak sporo. Wiedziałam, że wrócą w dość ponurych nastrojach, ale miałam nadzieje, że informacja, którą mam do przekazania ich ucieszy. Sala była już przygotowana, catering zamówiony. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Chciałam ich przywitać jak zwycięzców, bo dla mnie mimo przegranej z Brazylią, nadal są wygranymi. Ogólnie, całe zawody poszły im znakomicie. Po meczu z Urugwajem ich wyniki były jeszcze lepsze: spektakularne 10:0 z Tahiti i 3:0 z Nigerią zaprowadziło ich do półfinału, gdzie zmierzyli się z Włochami. Wygrali dopiero w karnych 7:6. Jedynie w finale coś poszło nie tak i przegrali z Brazylią 3:0. Widziałam, jak się tym podłamali. Mam okazję ich trochę rozweselić. Próbowałam znaleźć sukienkę, w której nie byłoby widać mojego rosnącego brzucha. Chciałam zrobić Vicowi niespodziankę. Wreszcie udało mi się wybrać odpowiednią kreację. Do tego szpilki. Fryzurę miała mi zrobić Shaki, która ma przyjechać lada chwila. Poprosiłam Julio, żeby powiadomił chłopaków, w moim imieniu, o miejscu spotkania i strojach wizytowych. Trochę ich wkręcam, że to jakiś bankiet po zawodach. Skończyłam ubierać sukienkę, gdy do sypialni weszła Shakira. Uściskała mnie i uśmiechnęła się od ucha do ucha.

- Wyglądasz cudownie kochana. To teraz tylko fryzura, lekki makijaż i będziesz gwiazdom wieczoru. – pokręciłam głowę ze śmiechem i usiadłam przed lustrem w łazience. Blondynka sprawnymi ruchami stworzyła na moich włosach pięknego koka. Później mnie pomalowała i z aprobatą pokiwała głową. – Jesteś gotowa. W ogóle, jak chcesz powiedzieć Victorowi o dziecku?
- Przekonasz się. – uśmiechnęłam się tajemniczo i wyjęła z szafki tajemnicze pudełeczko. – Luca robił mi dzisiaj USG. Maluszek jest już taki duży. – przyjaciółka przytuliła mnie.
- Będziesz cudowną mamą, zobaczysz. A teraz chodź, bo spóźnisz się na własne przyjęcie. – w holu założyłam szpilki i zamykając dom wsiadłam do samochodu piosenkarki. Na miejscu byłyśmy po dziesięciu minutach. Wynajęłam restaurację w Hotelu Barcelona Universal. To jeden z hoteli, które najbardziej mi się podobają. Weszłam do środka i przystojny boy hotelowy zaprowadził nas do restauracji, gdzie były już osoby wiedzące o spisku: Aga, Tello, Leo, Merche, Kate, Carles, Bartra i reszta Barcelony B oraz Jose z żoną. Wszyscy byli wystrojeni i w pogodnych nastrojach. Mężczyźni w garniturach, kobiety w pięknych kreacjach. Przywitałam się ze wszystkimi i sprawdziłam czy wszystko gotowe. Lada chwila powinni się pojawić. W ręce trzymałam niebieskie pudełko, o które wcześniej pytała Shakira. Fotograf już zajął się swoją pracą i poczułam na sobie flesz.
- Już są! – powiedział Cristian podchodząc do mnie. – Jak tam Ana, wszystko ok? – od kiedy powiedziałam mu o ciąży zrobił się strasznie troskliwy. Wiedział on, Carles, Shaki i Kate. Reszta wkrótce się dowie. Jestem bardzo ciekawa ich min. Usłyszeliśmy kroki, a po chwili do sali zaczęli wchodzić zawodnicy reprezentacji. Wszyscy w dobrze skrojonych, czarnych garniturach. Gdy zobaczyłam mojego ukochanego, moje serce zabiło mocniej. Podeszłam do niego i reszty drużyny. Nim zdążyłam coś zrobić, blondyn przytulił mnie mocno do siebie i złożył na moich ustach czuły pocałunek.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłem. – wyszeptał tuż przy moim uchu. – Wyglądasz zjawiskowo, ale, z jakiej okazji to wszystko? – wskazał ręką salę.
- Uwierz, ja tęskniłam bardziej. – uśmiechnęłam się. – To przyjęcie powitalne dla naszych mistrzów. – przywitałam się z resztą chłopaków i pozwoliłam im przywitać się z resztą i usiąść. W końcu została jedyną, która została na środku. Kelnerzy poustawiali na stołach butelki z szampanem i wysokie kieliszki. Victor stał koło mnie trzymając mnie za rękę. Z głośników poleciała muzyka. Odwróciłam się do Vica. – Możemy porozmawiać? – ten objął mnie.
- Sam chciałem o to zapytać. Jeśli pozwolisz to zacznę. Planowałem to w nieco innych okolicznościach, ale ty stworzyłaś jeszcze lepsze. – zaczęłam się zastanawiać, o co mu chodzi. Wszyscy zwrócili na nas wzrok, a Villa i reszta piłkarzy się uśmiechnęli. Oni coś wiedzą. Bramkarz sięgnął do kieszeni wewnątrz marynarki i wyciągnął z niej małe, czerwone pudełeczko. Serce mi zamarło. Ukląkł przede mną, a ja stałam jak oniemiała. Ujął moją dłoń.
- Czy ty, Ano Catherino Puyol, chciałabyś dzielić resztę życia ze mną, jako moja żona? – wpatrywał się we mnie błyszczącymi ze szczęścia oczami. Było w nich także wyczekiwanie i miłość.
- Oczywiście, że tak. Kocham cie najbardziej na świecie. – założył mi pierścionek na palec, a następnie wstał i porwał mnie w ramiona. Pocałowałam go, a on odwzajemnił gest. W całej Sali zabrzmiały wiwaty i oklaski. Wreszcie chłopak opuścił mnie na ziemię. – Teraz, ja mam coś dla ciebie. – podałam mu pudełko. Ten otworzył je zaciekawiony i zrobił wielkie oczy. Spojrzał najpierw na zawartość pudełka, potem na mnie.
- No Valdes, pokaż, co jest w środku! - zawołał roześmiany Torres. Victor wyjął body. Z tyłu miało numerek „1” i nazwisko „Valdes”. Wszyscy ucichli zszokowani, by po chwili wybuchnąć nową falą aplauzu. Vic miał łzy w oczach. Przytulił mnie do siebie całując delikatnie.
- Boże, będę ojcem. Ja, nadal nie mogę w to uwierzyć. – szeptał mi do ucha zszokowany. Spojrzał mi w oczy. – Czy wiadomo już, jaka płeć?
- Będziesz miał synka. – szczęście po prostu go rozpierało.
- Chłopaki, będę miał syna! – krzyknął na całe gardło i ponownie porwał mnie w ramiona. W końcu postawił mnie na ziemi, a ja podałam mu zdjęcie USG. Spojrzał z rozrzewnieniem a nie, a potem przycisnął do piersi. – Mój mały piłkarz. Ale jak to możliwe, przecież mówiłaś, że nie możesz mieć dzieci?
- Cud. Po prostu cud. – ludzie zaczęli do nas podchodzi, aby złożyć nam podwójne gratulacje. W moich policzków leciały łzy szczęścia. Długo zapamiętam ten dzień.

***

Tańczyłam kolejny wolny taniec z moim narzeczonym. Czułam się przy nim bezpieczna i szczęśliwa. Victor już wymyślał, jak nazwiemy malca. Reszta towarzystwa też dobrze się bawiła. W ogóle nie było widać, że wrócili z drugim miejscem. Nie wiedzieć, kiedy w objęcia porwał mnie Cesc.
- Gratuluje. – powiedział i pocałował mnie w policzek. – Będziesz cudowną mamą i żoną. – uśmiechał się, ale w jego oczach widziałam smutek i ból.
- Dziękuje. Cesc, ja..
- Nic nie mów. Widocznie tak musiało być. Ty jesteś szczęśliwa i to się liczy. Zawsze chciałem, żebyś była tak szczęśliwa jak dzisiaj. Boli jedynie fakt, że to nie ja tego dokonałem. – położyłam głowę na jego ramieniu.
- Ale wniosłeś wiele dobrego w moje życie, we mnie. Wiesz dobrze, że zawsze będziesz częścią mnie. Nie wyszło nam i może tak musiało być. Może ty też znajdziesz wkrótce kogoś, kto da ci takie szczęście, a ja będę mogła cieszyć się razem z tobą. – podniosłam głowę, a on spojrzał w moje oczy.
- Mam nadzieje, że masz rację. Mam nadzieję, że uda mi się o tobie zapomnieć. – to mówiąc musnął moje czoło i odszedł zostawiając mnie na środku parkietu przy dźwiękach „I’ll Hold My Breath”. W tym momencie zrozumiałam, że przyjaźń z Fabregasem nigdy nie była możliwa. On wiedział o tym od początku, a ja przekonałam się dopiero teraz. Teraz, kiedy go zraniłam. Podeszłam do baru i usiadłam na jednym z wysokich stołków.
- Poproszę szklankę soku pomarańczowego. – westchnęłam i schowałam twarz w dłoniach.

***

Powiem tak, rozdział krótki i średnio chyba się udał, ale musiałam jakoś przyspieszyć akcję. Przepraszam za błędy, literówki itp. Ogólnie, postanowiłam napisać jeszcze parę notek i zakończyć tą historię. Może do niej wrócę, a może nie. Tego nie wiem. Póki co czekam na wasze opinie. A i wielkie podziękowania dla dvingende za cudowne szablony na tego i mojego drugiego bloga: http://catherina-jurado.blogspot.com . Dziękuje kochana! Jesteś wielka i zdolna ;*

5 komentarzy:

  1. Jakie to wszystko sweet *_* Ale nie mów, że to już koniec no :C Będę beczeć.
    Ale no cud, miód i malinki XDD
    A Cristian jaki troskliwy *_*
    Pisz pisz XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahah w końcu komentuję :3 Ten rozdział jest taki słoooooooodki ♥ Bardzo fajny :3 Czekam na kolejny i życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Huhu *___* Ale to fajnie wyszło ;D Oby dwoje coś knuli :D
    A co do body to ... urocze *__*
    Cud, miód i orzeszki (rzygam tęczą xDDD)
    Pisz pisz, to może ja zrobię część 2 mojego opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Boziu, popłakałam się, tak autentycznie! Te oświadczyny, to usg, to body, ten Fabregas, on serio ją kocha... Ech... Nie możesz tego zakończyć,no! :(
    Pisz szybko! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww, naprawdę słodko! Można się rozpłynąć :D
    (Nawet Merche napisała sweet, a to jest dziwne. Ona napisała sweet na różowy lakier do paznokci, to podejrzane).
    Ach, zakochańcy ;d

    OdpowiedzUsuń