niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział XXII.

Ana:

Minęły trzy dni od wyjazdu chłopaków. Dziś ich pierwszy mecz, w fazie grupowej. Zagrają przeciwko Urugwajowi. Na szczęście będę mogła oglądać ten mecz w domu. Właśnie dostałam wypis i dużą ilość leków. Wynajęty ochroniarz, Julio, szedł tuż za mną, a Carlito obejmował mnie w talii, żebym nie upadłam. Z nogą było coraz lepiej, ale ciągle bolała. Od kiedy się obudziłam mój brat zachowuje się dziwnie. Tak, jakby coś go dręczyło. Muszę z nim porozmawiać, kiedy będziemy już w domu.

***

Powrót do domu od razu poprawił moje samopoczucie. Wzięłam gorącą kąpiel, ubrałam koszulkę Vica i przy pomocy Carlesa usadowiłam się na kanapie. Brat zamówił pizze i jedliśmy ją w ciszy. W tle grało radio. Usłyszałam „Fix you” i przymknęła oczy wsłuchując się w ta cudowną piosenkę.
- Ana.. – zaczął brązowowłosy, a ja otwarłam oczy spoglądając na niego.
- Co się stało?
- Musimy porozmawiać. – tylko kiwnęłam głową. – Nie wiesz wszystkiego o swoim stanie zdrowia. Nie wiem jak ci to powiedzieć.
- Może prosto z mostu. – zawahał się. Zaczynałam się obawiać tego, co chce mi wyznać.
- Jesteś w ciąży. – zrobiłam wielkie oczy i wstrzymałam oddech. – Początek dwunastego tygodnia. Rozmawiałem z Lucą i..
- W ciąży? Ale to przecież niemożliwe.. – w oczach miałam łzy. - Przecież Luca sam powiedział, że muszę pożegnać się z rolą matki.
- Sam był bardzo zaskoczony. Powiedział, że to cud. Musisz sama z nim porozmawiać.
- Boże, zostanę mamą. – uśmiech rozjaśnił moją twarz i przytuliłam się mocno do Carlito. Ten odwzajemnił gest i ucałował mnie w oba policzki. – A ty będziesz ojcem chrzestnym i to najlepszym na świecie. – widać było, że go to wzruszyło.
- To będzie dla mnie zaszczyt hermanita.

***

Od porannych wydarzeń siedzę i zastanawiam się, kiedy poinformować o tym Victora. Czy ucieszy się, że będzie ojcem? A może się zdenerwuje? Trochę obawiam się jego reakcji. Najważniejsze jest teraz dbanie o siebie. Dużo snu, odpoczynku i mało stresu. Tym razem nie mogę stracić mojego maleństwa. Dzwoniłam do dr.Angelo i umówiłam się, że wpadnie jutro i zrobi mu USG. Do meczu zostało jeszcze trochę czasu, więc usiadłam przy stole w kuchni z laptopem i zabrałam się za papierkową robotę. Nawet nie wiem ile nad tym siedziałam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Ochroniarz poszedł otworzyć, a ja zaczęłam się zastanawiać, kto to może być. Po chwili w kuchni pojawiły się dwie osoby. Dwie osoby, które najmniej chciałam widzieć. Tym kimś okazali się moi rodzice. Najgorsze zło.
- Co się takiego stało, że musieliśmy przylatywać tu aż z Nowego Jorku? – matka była poirytowana. Ja jeszcze bardziej. Kto do niech zadzwonił? Pewnie lekarz. Zazgrzytałam zębami.
- Nic takiego, tylko o mały włos, a przyjechalibyście na pogrzeb. – w moim głosie dało się wyczuć sarkazm.
- Niby czyj, bo ja nie widzę tu nikogo umierającego. – ojciec nadal milczał, a ta zaczynała swoje cyrki. – W ogóle, dlaczego w twoim domu mieszka jakiś obcy facet?
- Bo go mu sprzedałam. Teraz mieszkam tutaj.
- A gdzie James? Nigdzie go nie widzę. – miałam ochotę zacząć krzyczeć, ale się powstrzymałam i wzięłam kilka głębszych wdechów.
- Nie mieszkam z nim, nie jestem z nim i nie mam ochoty o nim słyszeć. Siedzi w więzieniu i czeka na proces. Teraz jesteś z kimś porządnym i normalnym.
- Co to ma znaczyć? Pewnie przez ciebie tam siedzi, a ty znalazłaś sobie innego fagasa. – podniosłam się mimo bólu uda.
- Siedzi tam, bo mnie pobił i próbował zabić wbijając we mnie nóż. Coś jeszcze w tym temacie? – tylko głuchy nie usłyszałby ironii i gniewu w moim głosie. Widać było, że tata zbladł. On jeszcze się przejmuje.
- Zapewne sobie zasłużyłaś, skoro to zrobił. Pewnie spałaś, z kim popadnie. Przecież taka już jesteś, puszczalska. – uderzyłam ją z liścia w twarz. Nie wytrzymałam. Nie będzie mnie obrażać.
- Wynoś się. – powiedziałam lodowatym tonem. – No już, wynocha! – pojawił się Julio i złapał moją rodzicielkę za ramię. Ta zaczęła mu się wyrywać.
- Niech on mnie puści! Możesz nie dzwonić i nie pisać! Nie jesteś już moją córką!  Idziemy. – rzuciła do taty, a później wyszła wyrywając się Hiszpanowi. Trzasnęły drzwi frontowe. Ojciec nadal stał w tym samym miejscu i patrzał na mnie z bólem.
- Jak możesz patrzeć jak ona mną pomiata i nic nie powiedzieć? – w moim głosie był ból i żal. – Jesteś moim tatą, powinieneś być po mojej stronie.
- Przepraszam.. – szepnął tylko, po czym zostawił mi kopertę na blacie i wyszedł. Gdy tylko zostałam sama łzy strumieniami pociekły mi po policzkach. Julio podał mi pudełko chusteczek. Podziękowałam mu i wydmuchałam nos. Czułam się koszmarnie. Dlaczego musieli zniszczyć taki piękny dzień? Znów się rozpłakałam i zakryłam dłońmi twarz.

***

Godzinę przed mecz, przyszło parę osób, aby razem ze mną pokibicować naszym. W salonie siedzieli już: Kate, Merche, Carlito, Agnieszka, Tello, Bartra, Leo i Shakira z Milanem. Nie spodziewałam się już raczej nikogo więcej. Po wcześniejszej wizycie nadal nie umiałam dojść do siebie, choć robiłam dobrą minę do złej gry. Hermanito już o wszystkim wie, bo powiedziałam mu o tym kiedy tylko się zjawił. Wkurzył się i chciał znaleźć matkę i jej wygarnąć, co o niej myśli. Powstrzymałam go i poprosiłam, żeby został. Właśnie drużyny weszły na murawę i rozbrzmiały hymny reprezentacji. Gdy leciał nasz, wszyscy stanęliśmy z ręką przy sercu. No i zaczęło się. W wyjściowym składzie byli: Pedro, Iniesta, Soldado, Cesc, Xavi, Busquets, Alba, Arbeloa, Pique, Ramos, a w bramce mój ukochany Victor. Mecz był ciekawy i wciągający. Wiele akcji naszych, aż w końcu, w dwudziestej minucie gola zdobył Pedro. Wszyscy krzyczeliśmy ze szczęścia i choć przez chwilę nie myślałam o niczym złym. Niecałe piętnaście minut później drugiego gola wbił Soldado. Skończyła się pierwsza połowa, a my prowadziliśmy 2:0. Wszyscy bardzo się cieszyliśmy. No może prawie wszyscy. Aga wyglądała na przybitą. Ona siedziała na jednym końcu kanapy, a Cristian na drugim. Co się z nimi dzieje? Chłopak rozmawiałam z Merche, śmiali się i żartowali, a ze swoją narzeczoną nie zamienił ani słowa. Muszę z nimi pogadać. Ale to nie teraz, bo właśnie zaczyna się druga połowa. Muszę przyznać, że Vic jest świetnym bramkarzem. Dobrze się spisywał. Z resztą tak jak cała drużyna. Mecz się skończył, a wynik pozostał ten sam. Przeciwnikom nie udało się zdobyć ani jednej bramki. Wszyscy skakali i cieszyli się wygraną Hiszpanii. Nawet Julio krzyczał z nami i uśmiechał się. Leo poszedł po szampana, reszta zaczęła rozmawiać, a Shaki poszła uśpić małego.  Podeszłam do Agi.
- Mogę cię porwać na chwilę? – ta tylko pokiwała głową i wstała. Wzięła mnie pod rękę i poszłyśmy do ogrodu. Księżyc świecił jasno na nocnym niebie oświetlając ganek. Usiadłam na jednym ze schodków, a ruda koło mnie.
- Co się dzieje? Tylko nie mów, że nic, bo ja ślepa nie jestem. – objęłam ją ramieniem. – Chodzi o Ramosa? – spojrzała na mnie speszona.
- Nie układa nam się z Cristianem. Od kiedy wróciliśmy do Hiszpanii, po oświadczynach. Co chwilę się o coś kłócimy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się przytulaliśmy czy całowaliśmy, nie mówiąc już o innych rzeczach. Oddaliliśmy się od siebie. Myślałam, że przyjęcie wszystko naprawi, ale ono tylko pogorszyło sprawę. Później zjawił się Sergio i coś we mnie pękło. Był miły, czarujący i podobam mu się. – zawiesiła głos. – Całowałam się nim i co gorsze, nie żałuje tego. Wiem, co sobie o mnie pomyślisz.
- Lobo umie zawrócić w głowie. Wiesz, widzę, że Merche bardzo zbliżyła się do Crisa odkąd przyjechała. Ty i Ramos się widujecie. Myślę, że związek twój i Tello jest trochę bezsensowny. To oczywiście tylko moje zdanie, ale ja nie potrafiłabym być z dwoma na raz. Czuje, że ty też nie potrafisz, ale nie chcesz zostawiać Cristiana, bo wyjdziesz na tą złą. Zgadza się?
- Trafiłaś w sedno. I co ja mam teraz robić? Znasz ich obu, doradź mi.
- Musisz porozmawiać szczerze z Crisem. Myślę, że oboje dojdziecie do tego samego wniosku i nie będzie mowy o winnych czy niewinnych. – wstałyśmy, a dziewczyna przytuliła mnie.
- Dziękuje, za radę i to, że jako jedyna się zainteresowałaś.
- W końcu od tego są przyjaciele. – uśmiechnęłam się. Już miałam powoli wejść do środka, gdy zielonooka mnie zatrzymała.
- Mogę ci zadać pytanie?
- Jasne, pytaj.
- Czy łączyło cie coś z Sergio? – zaskoczyła mnie tym pytaniem.
- Szczerze? Tak. Byliśmy razem. Ale to było dawno temu, jeszcze zanim byłam z Jamesem. A teraz wybacz, ale zaraz będzie dzwonił Victor. – weszłam do środka zostawiając lekko zszokowaną dziewczynę na zewnątrz.

4 komentarze:

  1. Co za rodzice! Boze jedyny,a ten ojciec mógłby się odezwać coś,a nie tak stać jak za przeproszeniem dupa wołowa -.-
    Ale tak po za tym to nieźle,nieźle, jednak Ana była z Ramosem, w sumie jestem w szoku,bo to kolejny facet,z którym była o.o Zaraz się okaże, że była z połową drużyny o.o xD
    Pisz szybko,chcę kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No jestem tego zdania co Ewi no kurde co za ludzie!!
    Jak tak się mogą zachowywać rodzice? Może chociaż ciut współczucia czy cokolwiek a nie ''może zasłużyłaś'' a jakby ją zabił to by podeszli do Jamesa i spytali ''Co, zdradziła cię? Jeśli tak to dobrze że ją załatwiłeś'' No po prostu brak mi słów.
    Ouu oglądałam mecz rozmawiając z Cristianem.. hymhym :D
    A ta Aga wyjechała hahahah xD ''Czy łączyło cię coś z Sergio?'' hahaha XD O nieee xD To się dowiedziała xD I niech w końcu odejdzie do tego Ramosa (Ramos, współczuję :p) I zostawi Tello raz na zawsze *_*
    Ammann.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Zaraz się okaże, że była z połową drużyny o.o xD" -- > hahahahaha padłam :DD
    "To się dowiedziała xD I niech w końcu odejdzie do tego Ramosa (Ramos, współczuję :p) I zostawi Tello raz na zawsze *_* " --> Merche jak zwykle zazdrosna ! :P
    A co do notki, to Ana i Ramos o.O ? wtf .. ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak można być taką matką ?!

    Nie rozumiem tego dobrze, że ma w oparci Carlito i resztę czekam na nowy :)


    Zapraszam na epilog
    http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń