piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział XXI.

 Notka z dedykacją dla mojego Torresiątka kochanego ;* Zdrowiej mi tam szybko kochanie :D

***

Agnieszka:

Od kłótni w szpitalu, ja i Cristian nie rozmawiamy ze sobą. Okej, może zachowałam się trochę samolubnie pojawiając się z Ramosem. W końcu Ana to przyjaciółka Tello. Myśle, że jest dla niego nawet ważniejsza ode mnie. Czy te zaręczyny były nam teraz potrzebne? Od kiedy mi się oświadczył przestało nam się układać. Co chwilę kłócimy się o jakieś drobiazgi. Do tego teraz ta sprawa z Sergio. Muszę przyznać, że było moim marzeniem poznać tego przystojnego piłkarza Realu. Muszę podziękować Anie za to, że nas ze sobą poznała. Ramos jest świetnym rozmówcą. Możemy mówić o wszystkim, a tematy nam się nie kończą. Do tego jest inteligentny, czarujący, opiekuńczy. Co najważniejsze, chyba mu się spodobałam. Jestem okropna myśląc w ten sposób. Mam Cristiana i go kocham, ale czy tak naprawdę i na zawsze? Coraz bardziej czuje, że oddalamy się od siebie. Jeśli tak dalej pójdzie to go stracę, albo on mnie. Moje rozmyślania przerwał Sergio.
- Wszystko w porządku? Jesteś nieobecna. – pogładził dłonią mój policzek.
- To nic, po prostu się zamyśliłam. – nie lubię tłumaczyć każdemu, co mi jest.
- Chodzi o Anę? Też o niej myślę. To dobrze, że już się obudziła. Kamień spadł mi z serca. – siedzieliśmy naprzeciwko siebie na ławce w parku niedaleko szpitala.
- Tak, o nią. Czuję się winna. To świetnie, że jest z powrotem z nami. – uśmiechnęłam się. – Muszę wpaść do niej. – chciałam wstać, ale chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Na pewno chcesz iść tam teraz, kiedy siedzi przy niej Tello? – zawahałam się.
- W końcu musi kiedyś wyjść. Poza tym, jestem jej to winna. – pocałował mnie, a ja odwzajemniłam gest i ruszyłam w stronę szpitala. Po chwili dołączył do mnie. Spojrzałam na niego zdziwiona. – Chcesz iść do sali gdzie jest połowa drużyny Barcelony?
- Jestem jej przyjacielem. – kolejny przyjaciel. Wielu ich ma ta nasza Ana. Ciekawe z iloma z nich spała. Czy spała z Ramosem? To pytanie pozostało w mojej głowie nawet, kiedy znaleźliśmy się już w chłodnej poczekalni.

***

Ana:

Dlaczego mój chłopak musi być taki uparty? Chyba nigdy tego nie zrozumiem. Od kiedy się obudziłam ciągle ktoś przy mnie jest. Vic i Carlito siedzą tu cały czas, a reszta zmienia się, co parę godzin. Dzięki środkom przeciwbólowym jakoś się trzymam, lecz nadal czuje się obolała i zmęczona.  Dzisiaj piłkarze powinni lecieć do Brazylii. Ja od paru godzin bezskutecznie próbuje przekonać Victora, żeby również poleciał. Wspierali mnie Carles, Tello, Merche i Kate. Jednak nasze wysiłki szły na marne. Wpadłam na pewien pomysł. Poprosiłam Kate i szepnęłam jej coś na ucho. Ta kiwnęła głową i z uśmiechem wyszła ciągnąc za sobą resztę. Moja kochana przyjaciółka. Spodziewałam się, że kiedy się dowie to na pewno się tu pojawi. Jednak pojawienie się Merche kompletnie mnie zaskoczyło. Nie rozmawiałyśmy od roku. Ona ciągle zalatana, mieszka w Sewilli, zajęta pracą i uczelnią. Poznałyśmy dzięki Tello, który zna ją od dziecka. Poznał nas ze sobą i tak jakoś wyszło, że się zaprzyjaźniłyśmy. Kate wyszła ostatnia i po drodze zasłoniła okno wychodzące na korytarz i zamknęła drzwi, na klucz. Victor spojrzał na mnie zdziwiony.
- Kochanie, skoro normalne prośby na ciebie nie działają to muszę zastosować inne metody. – chciał coś powiedzieć, ale zamknęłam mu usta czułym pocałunkiem. Odwzajemnił gest i  usiadł na brzegu łóżka. Jedną ręką objął mnie w talii, a drugą trzymał na moich plecach. Odsunęłam się od niego na chwilę i odsunęłam kołdrę. Miałam na sobie tylko szpitalną koszulę zawiązywaną z tyłu, co bardzo ułatwiało zadanie. Już sięgałam ręką do sznurka z tyłu, gdy chłopak zatrzymał moją dłoń.
- Skarbie, jesteś wyczerpana. Nie wiem czy to dobry pomysł.. Nie chcę zrobić ci krzywdy.. – plątał się. Włożyłam ręce pod jego koszulkę i wodziłam palcami po mięśniach brzucha. Zadrżał.
- O mnie się nie martw. Dam sobie świetnie radę. – wymruczałam i zdjęłam jego koszulkę. Piłkarz, całując mnie, odwiązał moją koszulę i zsunął ją ze mnie. Potem pozbył się dolnej części swojej garderoby. Położył się nade mną i pieszcząc ustami moje piersi, wszedł we mnie. Doznania przytłaczały mnie. Moje ciało drżało poruszając się razem z jego ciałem w ten jeden, dobrze znany nam rytm. Jego ręce błądziły po moich plecach, pośladkach, palce delikatnie muskały żebra, a usta.. Achh, jego usta sprawiały mi niezaprzeczalną rozkosz. Pocałunki stawały się namiętniejsze, a ja niebezpiecznie zbliżałam się do końca. W tym momencie nie czułam bólu czy zmęczenia. Czułam tylko jego i niczego więcej nie było mi trzeba. Zatraciłam się w fali pożądania i wygięłam się w łuk. Zaraz po mnie mój chłopak. Zmęczeni opadliśmy na łóżko. Vic okrył nas kołdrą, a ja ułożyłam głowę na jego torsie. Gładziłam palcami, jego piękne ciało, całując je kawałek po kawałku.  W radiu, które cicho grało, usłyszałam „Te Creo”. Idealna piosenka dla tej chwili. Wtuliłam się w Vica i przymknęłam oczy.
- Czy teraz nadal nie będziesz dał się przekonać? – wyszeptałam. Poczułam, że jego mięśnie się napięły. – Nie będę sama. Carlito i dziewczyny się mną zaopiekują. Nie będę nigdzie sama wychodzić i zawsze ktoś będzie ze mną w domu. Proszę, nie rezygnuj z tego, co kochasz. – położył się bokiem i pocałował mnie.
- Muszę przyznać, że potrafisz przekonać człowieka. – wyszczerzył się, ale po chwili posmutniał. – Pojadę, ale pod pewnymi warunkami. Po pierwsze, będę często dzwonił. Kiedy tylko będę mógł. – kiwnęłam głową. – Po drugie, będziesz miała ochroniarzy.
- No chyba żartujesz? Ilu?
- Trzech, bądź czterech.
- Jednego. – byłam zawzięta. Wiedziałam, że opcja ‘brak ochrony’ nie przejdzie, ale jeden wystarczał w zupełności.
- Dwóch.  – postawił na swoim blondyn.
- Jeden kocie i ani jednego więcej. – skapitulował i wzdychając wtulił twarz w moje włosy. – Mogę cie prosić jeszcze o jedno zanim pojedziesz na lotnisko?
- Oczywiście, o co tylko chcesz. – martwił się.
- Pomożesz mi wziąć prysznic? Bo czuje, że sama nie ustoję. – pokiwał głową i wstał. Podszedł z drugiej strony łóżka i wziął mnie na ręce. Zaniósł mnie do łazienki znajdującej się w sali. Zamknął drzwi i postawił mnie w brodziku. Stanął za mną i zamykając kabinę odkręcił kurek z ciepłą wodą. Nie umiałam ustać na rannej nodze, dlatego bramkarz trzymał mnie w talii, alby mogła spokojnie się umyć. Przy okazji mył mi gąbką plecy. Potrzebowałam tego. Odwróciłam się przodem do Vica, aby umyć włosy. Kiedy spłukałam już wszystkie płyny, żele itp. umyłam plecy piłkarzowi. Z jego pomocą wydostaliśmy się z kabiny. Sięgnął po ręcznik i owinął mnie nim. Sam wyszedł i po chwili wrócił ubrany w to, co z niego zdjęłam. Złapałam go pod rękę i jakoś udało mi się dostać do łóżka.
- Potrzebuje swoich ubrań. Przywiózłbyś mi coś? – ten tylko sięgnął po sportową torbę i wyjął moje ubrania. Jego koszulkę, w której często chodzę, krótkie spodenki i bieliznę. Ubrałam się i ucałowałam ukochanego. – Dziękuje. Jesteś nieoceniony i kochany.
- Mów mi tak dalej, a nie wsiądę do tego samolotu. – zaśmiał się i pogroził mi palcem. Zaczęłam się śmiać i przytuliłam się do niego. – Brakowało mi tego. – szepnął.
- Czego?
- Twojego śmiechu i Ciebie.

***

Agnieszka:

Przed pokojem Any natknęliśmy się na Kate, Carles, Cristiana i jakąś dziewczynę. Była ładna i kleiła się do Tello. Zazgrzytałam zębami. Wszyscy spojrzeli na nas, więc podeszłam i przywitałam się. Dziewczyna okazała się mieć na imię Merche i jest przyjaciółką napastnika. Podobno znają się od dzieciństwa. Stwierdziłam, że już jej nie lubię. Może, dlatego, że flirtowała z moim narzeczonym.
- A gdzie nasza chora? – zapytał El Lobo, który właśnie witał się z Puyolem.
- Chwilowo niedostępna. – odpowiedziała blondynka uśmiechając się. – Nie chce nic mówić, ale za godzinę mamy odprawę lotniskową. Właśnie, Valdes jedzie?
- Jadę. A co, tęskniłbyś gdybym został? – powiedział uśmiechnięty bramkarz i przywitał się z obrońcą. Przytuliłam się do niego.
- Oczywiście, nie mógłbym spać po nocach. – wszyscy zaczęli się śmiać. – Mogę na chwilę wejść do Any?
- Jasne, ale pamiętaj. Zaraz się zbieramy.  – weszłam razem z szatynem do pokoju obok. Czarnowłosa siedziała na łóżku, w ubraniach. Włosy miała mokre. Wyglądała dużo lepiej, niż kiedy widziałam ją ostatnio. Ramos podszedł do łóżka i mocno przytulił dziewczynę, a potem ucałował ją w oba policzki. Ta odwzajemniła gest. Usiadł na brzegu łóżka.
- Jak się czujesz? Martwiłem się.
- Oj Lobo, Lobo. Całkiem nieźle zważając na sytuację. Na szczęście jutro mogę już wyjść. – również zbliżyłam się do pacjentki, a ta uściskała mnie. – Wybacz, że zepsułam ci imprezę. – ja tylko pokręciłam głową.
- Nie masz, za co przepraszać. To ja powinnam przeprosić ciebie, a tą ochronę.
- To nie twoja wina. – lekko się uśmiechnęła. – Sergio, nie powinniście być już na lotnisku?
- Powinniśmy, ale chciałem zobaczyć się z tobą, żeby wiedzieć, że wszystko ok.
- Dziękuje, jesteś kochany. A teraz uciekaj, bo się spóźnicie.
- Oczywiście. Do zobaczenia. – ucałował ją, potem mnie w policzek i wyszedł. Coś musiało kiedyś ich łączyć. Pytanie tylko, co?

4 komentarze:

  1. No to się porobiło. Aga z Sergio zazdrosna o Tello i zarazem Sergio. Ciekawe,czy coś łączyło Sergio z Aną. :D Ale jakby tak to by było nieźle. :D
    Pisz szybko! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. "kolejny przyjaciel. Wielu ich ma ta nasza Ana. Ciekawe z iloma z nich spała. Czy spała z Ramosem? " jak to przeczytałam to myślałam, że padnę ze śmiechu ! :D
    A na mnie zmówiłaś, że ja robię z Any nie wiadomo kogo, a teraz Agnieszka z niej robi :P Haha
    :D
    Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahahah a wiesz Agnieszka, ja Ciebie też nie lubię bo mi Tello zraniłaś i ranisz go nadal.
    Jak mogła z Ramoseeem... BOŻEEENAAA TRZYMAJCIE MNIE. Ale dla mnie to jak najbardziej dobrze xD
    Czeeekam na koleeejne *_*

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział Victor jest taki opiekuńczy :D

    Zapraszam na 1 rozdział, liczę na wasze opinie :)

    http://milosc-wszystko-przezwyciezy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń